Piekło Haiti
(Z odległej perspektywy)

 

Jeżeli piekło istnieje to znajduje się ono na Haiti. Ta piękna wyspa a właściwie jej połowa stała się piekłem dla ludzi i to nie od dzisiaj. Haiti ma również złą renomę kraju w którym normalne struktury państwowe nie działają jak należy, przywódcy są do cna skorumpowani albo są szaleńcami jak Aristide a zwykli ludzie nie potrafią się w żaden sposób się zorganizować. Kiedyś byli dobrzy w organizowaniu rewolucji i wyżynaniu gnębiących ich francuskich kolonistów a teraz w organizowaniu gangów narkotykowych. Kiedy tam byłem dwadzieścia lat temu sytuacja nie należała do najlepszych i najbezpieczniejszych a z tego co słyszę i czytam przez ten okres czasu jeszcze się pogorszyła. Ostatnio była tak zła że jak któryś z komentatorów powiedział "gorsza od tego co jest mogła być tylko masowa katastrofa i ona właśnie nastąpiła".

Zacząłem zadawać sobie pytanie dlaczego to wszystko dzieje się właśnie na Haiti a nie gdzie indziej? Jeden z amerykańskich religijnych oszołomów znalazł na to prostą odpowiedź. Otóż stwierdził że te wszystkie nieszczęścia które spadały na Haitańczyków w przeszłości i obecnie są karą Bożą za to że kiedyś jeden z liderów haitańskiego powstania przeciwko francuskim gnębiącym ich kolonistom zawarł pakt z diabłem. Nota bene ten sam oszołom w podobny sposób tłumaczył zniszczenia wywołane przez huragan Katrina w południowych stanach USA jako karę za dokonywaną tam aborcję. Pamiętam że kiedyś w podobny sposób w Polsce usiłowano tłumaczyć wybuch epidemii AIDS, jako karę z tego samego źródła za rozwiązłość seksualną.

Wydaje się jednak że odpowiedź tkwi w czymś innym, a mianowicie w całym cyklu nieszczęśliwych dla nich wydarzeń. Po pierwsze ciąży nad nimi niezawinione piętno niewolnictwa. Wyrwano ich brutalnie z terenów Afryki zachodniej z ich środowisk i kultury. Stali się ludźmi z nikąd pozbawionymi wszelkich praw a właściwie podludźmi. W tamtych czasach srogie ukaranie czy nawet  zabicie niewolnika nie powodowało żadnej kary dla jego właściciela. Przetrwały w dokumentach wymyślne i nieludzkie formy znęcania się nad nimi jak zamykania w beczce i toczenia z góry, wprowadzania insektów do otworów naturalnych ciała, gotowania i palenia żywcem. To tylko niektóre przykłady, było ich wiele.

Potem były lata walki na śmierć i życie z ciemiężącymi ich francuskimi kolonistami pełne brutalnych i krwawych wydarzeń. Wzajemnie się wyżynano, wieszano. Różnica polegała na tym że Haitańczycy robili to aby się wyzwolić a Francuzi aby ich zniewolić. Technika i organizacja francuska przeważały. Francuzi zastosowali rozwiniętą potem przez Niemców technikę uśmiercania w komorze gazowej. Przypuszcza się, że około 100000 rebeliantów zgładzono w ten sposób używając dwutlenku siarki. Tabun, sarin i soman były jeszcze wtedy nie znane.

Na tle tych nieprawdopodobnych okropności pięknie rysuje się postawa Polaków, którzy tam dotarli jako żołnierze armii Napoleona dla uśmierzenia powstania i zaprowadzenia francuskiego porządku. Neutralne dla nas źródło jakim jest angielskie wydanie internetowej Wikipedii, najpopularniejszej obecnie formy encyklopedii pisze:
" Jedynym wyjątkiem były polskie siły zbrojne, które walczyły w armii Napoleońskiej. Część z nich odmówiła walki przeciwko czarnym popierając idee wolnościowe, około 100 Polaków przyłączyło się do rebeliantów (jeden z polskich generałów Władysław Franciszek Jabłonowski posiadał częściowo afrykańskie pochodzenie)."
Bardzo wielu Polaków zginęło od żółtej febry i w walkach. Część walczyła w jednostkach angielskich, części po wielu kłopotach udało się wyjechać do Francji a część pozostała na Haiti zakładając rodziny. Ich potomkowie po ponad 200 latach nadal żyją we wsiach Casale i Fond des Blancs. A oto ich twarze:


Czy to nie piękna, dramatyczna i wzruszająca historia która była by świetnym scenariuszem do filmu.