Z odległej perspektywy

Internetem z buszu
 Pod wrażeniem ksi
ążki
 Niedoszłe spotkanie
 NIEsmak
 Pięćdziesiątka
 Piekło Haiti

 

Choć Tanzania jest pięknym krajem, w którym pełno jest widoków takich jak ten ukazujący zachód słońca w Mtwarze nad oceanem Indyjskim, choć praca zawodowa pochłania większość czasu i energii przychodzą chwile refleksji nad tym, co się opuściło. Nie jest to bynajmniej ckliwa nostalgia. Dzisiejszy świat dostarcza tylu możliwości szybkiego podróżowania czy komunikowania sie, że jest to raczej spojrzenie na pozostawiony przeze mnie świat z odległej perspektywy. Światem tym jest oczywiście Polska ze wszystkimi jej problemami, moje miasto, moja rodzina mieszkająca w kraju. Źródłem informacji o tym, co "tam" się dzieje są, co pewien czas podróże do kraju, listy, zaprenumerowane Wprost, godzina dziennie wiadomości z radia Polonia po angielsku, serwisy BBC International, CNN, SKY News i parę innych odbieranych w telewizji satelitarnej przez wielką antenę umieszczoną na dachu mojego domu.

Tak dobrze jest zaledwie od paru lat. Dzięki temu wiem świetnie, co się dzieje w Waszyngtonie, Palestynie czy w Australii. Nieco mniej aktualne są informacje z Polski, ale nie mogę narzekać. Zauważyłem, że w Afryce w wolnych chwilach więcej niż w kraju myślę o sprawach bardziej ogólnych, zasadniczych, żeby nie rzec filozoficznych. Tu życie płynie wolniej i nie ma tej nerwowe krzątaniny, która coraz bardziej rzuca mi sie w oczy u moich przyjaciół i kolegów, kiedy spotykam sie z nimi w kraju. Tu jest się bardziej niezależnym od postępującej komercjalizacji życia, która jest atrybutem tzw. "rozwiniętego świata" i coraz bardziej daje się odczuć w Polsce. Nie oznacza to jednak dla mnie odcięcia się od tego, co dzieje sie na świecie. Wręcz przeciwnie. Mam więcej czasu na śledzenie światowych wydarzeń i posiadam dobry dostęp do źródeł informacji, o czym wspomniałem wcześniej. Efektem tego jest fakt, że poświęcam im być może zbyt wiele uwagi. Śledząc historyczne wydarzenia ostatnich lat ulegam często chęci podzielenia się z kimś tym, co o nich myślę. Niestety albo brakuje mi odpowiednich partnerów do dyskusji albo nie wykazują oni większego zainteresowania. Aby dać upust moim emocjom siadam wówczas do komputera i piszę listy do polskich gazet. To zwykle wystarcza. Na wysłanie ich brakuje mi zdecydowania. Przetrwały one jednak w moim komputerze i teraz nadarza się okazja podzielenia się nimi. Są to moje bardzo osobiste odczucia i wiele osób może mieć odmienną opinię. Tym niemiej wierzę, że są tacy, co podobnie myślą. Podaję je w niemal niezmienionej wersji, takiej, w jakiej były pisane jakiś czas temu.