Niedoszłe spotkanie
(Z odległej perspektywy)

Internetem z buszu
 Pod wrażeniem ksi
ążki
 Niedoszłe spotkanie
 NIEsmak
 Pięćdziesiątka
 Piekło Haiti

 

(17.4.05) To czas, aby przywołać z pamięci wydarzenia, które w jakiś sposób łączą się z Papieżem. Nie udało mi się widzieć go w Rzymie, który był jednym z miast w łańcuszku tych, jakie odwiedziłem powracając do Polski z Nigerii w 1983 roku. Był to rok, w którym Polacy raczej nie wracali a starali się wyjechać z kraju toteż nic dziwnego, że tu i ówdzie przyznanie się do ostatecznego celu mojej podróży budziło zdziwienie. Nie ujrzałem Papieża w Rzymie, bo był w tym czasie na odpoczynku w Castel Gandolfo, ale za to widziałem go rok wcześniej w Nigerii. Pracowałem tam w misyjnym szpitalu, Oluyoro Catholic Hospital prowadzonym przez irlandzkie siostry zakonne w wielkim mieście Ibadanie. Kiedy zbliżał się przyjazd Papieża zaczęły się przygotowania. Znajomy właściciel doskonałej libańskiej restauracji, katolik, nie mógł ukryć swojej dumy mówiąc, że został oficjalnym dostarczycielem pożywienia dla Papieża podczas jego wizyty w naszym mieście. W Nigerii było wielu Libańczyków, uciekinierów od toczącej się w ich kraju wojny domowej. Dzielili sie oni na dwie grupy. Pierwsza składała się z wyraźnie zamożniejszych a niekiedy wręcz bardzo bogatych Libańczyków chrześcijan. Wielu z nich było właścicielami restauracji, fabryk i wielkiego biznesu. Wszyscy oni mówili doskonałą angielszczyzną a także znali język francuski. Ich dzieci kształciły się w prywatnych szkołach angielskich, na ferie zjeżdżały do Ibadanu i można było je wówczas zobaczyć w niezapomnianym Recreation Club. Drugą grupę stanowili muzułmanie. Oni również przychodzili do klubu stanowiąc zwykle grupkę młodych mówiących po arabsku osób. Mnie także przypadła rola w wizycie Papieża. Zostałem wybrany do ekipy medycznej. Miejscem naszego postoju było Seminarium gdzie Papież miał spożyć posiłek i odpocząć po męczącym spotkaniu na stadionie w miasteczku akademickim. Przewidując kłopoty w komunikacji wyruszyliśmy tam naszym ambulansem bardzo wcześnie, bo o czwartej rano, kiedy było jeszcze ciemno. Przylot Papieża nieco się opóźniał, wreszcie zobaczyliśmy wielki biały helikopter, który przeleciał na niewielkiej wysokości nad naszymi głowami kierując się w stronę miasteczka akademickiego. Pobyt Papieża na spotkaniu na stadionie w miasteczku akademickim znacznie się przeciągał. Był niesamowity upał i nic się nie działo. Znużeni tym postanowiliśmy wziąć nasz ambulans i pojechać około 3km do miasteczka, aby zobaczyć jak przebiega spotkanie. Ulice były opustoszałe z codziennej kawalkady samochodów, jedynie na chodnikach stał szereg ludzi oczekujących na przejazd Papieża. Udało nam się dotrzeć blisko trybuny, na której pod baldachimem siedział Papież. Baldachim niewiele chronił od upału, Papież był czerwony na twarzy i wyraźnie zmęczony. Wróciliśmy na swoje miejsca w Seminarium. Po kolejnej godzinie oczekiwania zaczęło się coś dziać. Zaczęły przyjeżdżać oficjalne samochody, pojawiła się sie policja na koniach. Wreszcie pojawił się dość szybko jadący niski otwarty samochód a w nim Papież. Wśród przeważającego tłumu Nigeryjczyków niewielka polska grupka zaczęła wymachiwać polskimi chorągiewkami, co zostało dostrzeżone przez Papieża. Zwrócił się w naszą stronę i pobłogosławił nas. Samochód wyraźnie zwolnił na ostatnim zakręcie przed budynkiem Seminarium. W tumanie kurzu, jaki wzniecił grupka ludzi a wśród nich jak się później dowiedziałem Polka z chlebem i solą usiłowała zbliżyć się do Papieża, ale zostali zatrzymani przez groźnie interweniująca nigeryjską policje na koniach. Papież z towarzyszącymi mu osobami wszedł do budynku Seminarium i emocje się skończyły. Czekaliśmy jeszcze przez dość długi czas na naszych stanowiskach, ale ponieważ nic się nie działo po paru godzinach wróciliśmy do szpitala. Część naszych szpitalnych sióstr zakonnych była wewnątrz budynku Seminarium. Jakiż był mój zawód, kiedy po ich powrocie dowiedziałem się, że powiedziały Papieżowi, że jest tu polski lekarz, który należy do zabezpieczającej ekipy medycznej. Papież słysząc to wyraził ochotę porozmawiania ze mną. Siostry wyszły na zewnątrz budynku, ale mnie już tam nie było. Była to nigeryjska pora sucha, która charakteryzuje się brakiem deszczu i utrzymującym się drobniutkim pyłem w powietrzu przypominającym mgłę. To pył niesiony z Sahary przez wiatr Harmatan. Po południu, kiedy wizyta Papieża dobiegła końca spadł deszcz, co nigdy się nie zdarza o tej porze roku. Nigeryjczycy a wśród nich wielu muzułmanów przychodzili do mnie w szpitalu i mówili. Wiesz ten twój Papież to rzeczywiście wielki człowiek, spowodował takie niezwykłe zdarzenie.