Moje trzy grosze (BLOG)

Komentarze do aktualnych wydarzeń, coś w rodzaju blogu, coś z czym chciałbym podzielić się z innymi na żywo a z oczywistych powodów nie mogę. Miejscowych nie bardzo to interesuje a rodaków tu w Tanzanii widzę raz na kwartał.

 

 

Wschód słońca w Mtwarze 

 

Dlaczego nie gaz? grudzień 2023

Jestem świadkiem zmian jakie dokonują się na rynku motoryzacyjnym. Zmiany te mają jedno imię – elektryzacja. Ma to jakoby zwiększyć komfort podróżowania samochodem i zmniejszyć jego negatywny wpływ na klimat.

Ani jedno ani drugie nie jest takie oczywiste i przeciwnicy wysuwają szereg argumentów przeciw. Najważniejsze to, że samochody takie są droższe, długo trwa ich ładowanie a ilość miejsc do tego w Polsce jest zbyt mała. Ich zasięg jest ograniczony, szczególnie kiedy jest chłodno itd.

Zastanawiam się  dlaczego nie korzysta się na większą skalę z napędzania samochodów gazem. Było by to tańsze i łatwiejsze, bo technologia jest znana. Zamiast pakować się w produkcję samochodu elektrycznego, którego fabrykę mamy uzyskać z Chin czy nie lepiej było by rozwinąć produkcje instalacji gazowych i dotować ich zakładanie w starszych samochodach.

 

 

Turbinka Kowalskiego listopad 2023

Jest zrozumiałe, że wszyscy chcieli by być bogaci, mądrzy i piękni. Niestety rzeczywistość nie jest aż tak wspaniała. Nasze mass media a dokładnie mówiąc ci, którzy w nich pracują starają sie jak mogą upiększać rzeczywistość. Czy robią to charytatywnie, nie, bo wiedzą, że częściej i chętniej czyta się oprócz wydarzeń katastroficznych także i te, które stanowią balsam dla naszego samopoczucia a poza tym zwiększa się wierszówka.
Nie zapomnę tryumfalnych doniesień z przed lat o cudownych efektach turbinki Kowalskiego zmniejszającej zużycie paliwa, potem o niedocenionym polskim błekitnym laserze. Od lat piędziesiątych krąży po Polsce nie zrealizowana idea polskiej elektrowni atomowej, a więc już 70 lat! Teraz pojawił się nowy stworek polskiego auta elektrycznego, nawet nadano mu nazwę Izera, choć to jak na razie tylko idea. Jeżeli to prawda, że fabrykę mają zbudować Chińczycy to może coś z tego wyjdzie, ale to niepewne.
Teraz znowu czytam tytuły:

 Wielkie odkrycie polskiego matematyka

Miliarder wrócił do Polski aby zrobić rewolucję w systemie IT

Polska uczelnia dzięki niemu przegoniła Harvard

Polskie paliwo ząstapi benzynę

Algorytmy Polaka podbiły Azję

Polski archeolog zmienił historię

Polski matematyk podbija Oxford

Dlaczego kiedyś potrafiliśmy produkować Mikrusa, Syrenkę, samochody dostawcze jak Nysę,  ciężarówki  Star, Żubr. Było to nieco toporne i siermiężne, ale polskie. Gdyby je rozwijano dziś wyglądały by zupełnie inaczej. Dlaczego nie potrafimy naśladować chociażby Koreańczyków, którzy po okresie wojny odnoszą takie techniczne sukcesy?

Nie mogę nie podzielić się ostatnim i jak wygląda autentycznym osiągnięciem donoszonym przez internet. Zostaliśmy największym producentem świec w Unii Europejskiej. Nareszcie prawdziwy sukces.

 

 

Ameryka listopad 2023

Co w młodości budowało obraz Ameryki w naszych umysłach? Chodziliśmy do skromnej miejskiej biblioteki usiłując wypożyczyć książki o dzikim zachodzie zwane westernami. Opisywały one egzotyczne  dla nas przygody kowbojów, którzy pomimo często zagmatwanej fabuły w końcu stawali zawsze po stronie prawa. Książki te były tak popularne, że trzeba było na nie odczekać aż poprzedni czytelnik skończy czytanie a ich kartki były pożółkłe i często wypadały ponieważ stale były w użyciu. Przyniosły one widoki prerii z bizonami, stad krów z uganiającymi się kowbojami, i tęsknotę za wielkim odległym światem.

Obraz uzupełniały opowieści rodziców którzy widzieli na błękitnym niebie setki srebrnych bombowców niosących wyzwolenie Europie, drobne upominki dla dzieci wyjmowane z paczek UNRA.

Stworzyło to w mentalności dziecka jakim wówczas byłem obraz potężnego, kraju zamieszkałego przez szlachetnych ludzi.

Póżniejsze wydarzenia jak wojny w Korei i Wietamie niewiele ten obraz zatarły.

Dopiero później zaatakowanie przez USA pięknego i pokojowego kraju jakim była Jugosławia a potem Libii i Iraku zaczeły budzić moje wątpliwości co do intencji tych agresji i zmieniać obraz tego kraju w mojej świadomości.

 Ameryka przejawia mi się obecnie jako kowboj który już dawno spadł z konia i stracił swoje sombrero, siedzi nieco ogłupiały przed wejściem do saloonu wśród zgiełku wielonorodowych przybyszów i nie bardzo kontroluje sytuację (vide przywódca narodu). Ma co prawda przypasane wielkie i groźne colty, ale nie bardzo wie jak i kiedy je użyć.

Winę za jego degradację ponosi stan jego umysłu. Jest on powoli ale systematycznie niszczony przez naciekającego go raka. Jest to proces nieodwracalny co jest typowe dla tej choroby i o ile nie nastąpią jakieś mało prawdopodobne nietypowe wydarzenia czeka go powolna śmierć.

Co mogło by być takim nietypowym wydarzeniem? Otóż wygląda na to, że Izrael po spacyfikowaniu Palestyny przemyśliwa czy nie dało by się tej ocalałej resztki Palestyńczyków ewakuować na Synaj a Stefę Gazy przyłączyć do „macierzy”. Jest to tym bardziej prawdopodobne bo słyszy się o olbrzymich złożach gazu odkrytych wzdłuż wybrzeży Gazy.

Mówi się, że Chiny i Rosja nie pozostawią tego bez reakcji ponieważ w grę będzie wchodziła cieśnina Ormuz przez którą przepływa większość ropy z krajów arabskich. Niektórzy mówią, że tak może się zacząć trzecia wojna światowa. Zapowiedzią zbliżającego się końca świata jest choćby czerwona zorza polarna, która była widziana w Polsce. To już nie proroctwa, to widoczne sygnały.

 

 

Zakłamanie 26 październik 2023

 Przestałem oglądać dzienniki telewizyjne, które dostarczają mi informacji ze świata: BBC, CNN, Sky news, Al Jazeera i parę innych. Zdarzyło się to po raz pierwszy w moim długim życiu pomimo, że zawsze staram się śledzić na bieżąco wydarzenia. Stopień zakłamania, który przebija z przekazywanych informacji jest tak gorzki, że nie mogę tego strawić. Skąd to się bierze? Wygląda na to, że tak zwany świat zachodni został do tego stopnia sterroryzowany przez określoną mafię, że boi się powiedzieć uczciwie i otwarcie co się dzieje i używa przemilczeń, wmawiania, że białe jest czarne i na odwrót, uścisków z kryminalistami przed kamerą itp.

Tak zwane głosy sprawiedliwości i sumienia jakimi powinny być wypowiedzi papieża, sekretarza generalnego ONZ i im podobnych coś tam tylko bełkoczą, albo udają, że nic się nie dzieje. Pacyfikacja strefy Gazy żywo przypomina mi pacyfikację Getta Warszawskiego, ale nikt się otwarcie do tego nie przyznaje. Historia kołem się toczy. No cóż może koło znowu się obróci.

To że ten naród wybrany, (chyba przez diabła) pokazuje w pełni swój charakter nie powinno nikogo dziwić po przeczytaniu „świętych ksiąg”. Dla mnie gorszy jest fakt jak bardzo udało im się zastraszyć i skorumpować rządy tzw. świata zachodniego. Jest to także jeden z elementów powodujących, że świat zachodni chyli się powoli ku upadkowi. To co prawda marne pocieszenie, ale kiedyś to nastąpi. Po USA nie będzie już dla nich miejsca w Chinach czy w Indiach.

 

Przedwyborcza przestroga 13 październik 2023

 Zbliża się rocznica dnia, kiedy świętujemy naszą niepodległość. Odzyskaliśmy ją dzięki naszym działaniom i wierze, że kiedyś to nastąpi, ale także dzięki wydarzeniom politycznym w tej części świata. Polska leży pomiędzy dwiema potęgami Rosją i Niemcami i stale musi się mieć na baczności, żeby nie przyszło im do głowy podzielić się naszymi terenami jak to było w przeszłości. Podział społeczeństwa, który szczególnie uwidacznia się teraz w przedwyborczym okresie jest dla nas niebezpieczny. Mamy pod tym względem wiele tragicznych przykładów z historii. Jedynie zjednoczone społeczeństwo chronione przez silną armię ma szanse bronić swojej niezależności.

Spójrzmy na populacje Palestyńczyków, Kurdów, czy nawet Ormian, którzy doznają tak nieszczęśliwego losu. Niech ich sytuacja będzie dla nas przestrogą.

 

Upadek Zachodu 11 październik 2023

Wobec ideologicznego rozgardiaszu jaki ma miejsce w krajach zachodu musimy sobie zdać sprawę, że czy chcemy czy nie chcemy, czy się z tym godzimy czy nie, że - jesteśmy dziećmi natury a nie ideologii wynaturzonych pseudo filozofów.

Pradawne zasady głosiły, że mężczyzna jest po to by zapewnić swojej rodzinie byt i jej bronić a kobieta by opiekować się dziećmi i strzec ogniska domowego.

 Oczywiście żyjemy teraz w czasach, w których nasze obowiązki i podział ról uległy zmianom, co nie znaczy jednak, że powinniśmy zapomnieć i zaniedbać podstawowe zasady.

Niestety, chore teorie i ich zwolennicy zdobywają coraz większy rozgłos i usiłują zakrzyczeć to co jest wynikiem tradycji i zdrowego rozsądku.

Negatywnych efektów tego jest wiele. W niemal wszystkich europejskich krajach zwiększa się ilość dzieci wzrastających w niepełnych rodzinach. Wynika to prawdopodobnie z wpływu podważania roli tradycyjnej rodziny i tym samym osłabiania jej roli. Zmniejsza się natomiast z roku na rok ilość nowo narodzonych dzieci.
Tak zwani migranci atakują ze wszystkich stron granice krajów Europy i ich ilość gwałtownie rośnie w statystyce populacji. Wygląda na to, że tak zwana zachodnia Europa coraz bardziej będzie zmieniała swój kolor i jednocześnie charakter.

Niegdyś Zjednoczone Królestwo, czy jak kto woli Wielka Brytania była mocarstwem, o którym mówiono, że nad nim słońce nigdy nie zachodzi, bo rozpościerało się ono dookoła kuli ziemskiej. Jest to oczywiście wspomnienie historii, ale kraj ten a właściwie jego język i kultura do dziś odgrywa czołową rolę w świecie.

Co ciekawe i jest to znakiem nowych czasów - Signum temporis, wiele czołowych pozycji w rządzie tego kraju włączając w to stanowisko Premiera piastują dziś już nie typowi Europejczycy a Hindusi, Pakistańczycy i inni.

Jest coś jeszcze co mnie mierzi i degustuje. Przyjrzyjmy się temu co dzieje się w Strefie Gazy. Chciało by się napisać światowe media, ale bliższym prawdy było by określenie zachodnie media podnoszą giewałt że organizacja palestyńska Hamas zaatakowała przygraniczne tereny Izraela, bo prawdę mówiąc nie dotarła ani do Jerozolimy ani do Tel Avivu. W wywiadzie w BBC przedstawiciel Palestyńczyków usiłował tłumaczyć, że to dramatyczne wydarzenie jest spowodowane wieloletnim gnębieniem Palestyńczyków i ich zabijaniem przez Żydów. Jego wypowiedź była tendencyjnie przerywana przez prowadzącego. Nie wnikając w szczegóły dramatu tego wydarzenia należało by zapytać  Żydów czy już zapomnieli podobnie tłumione ich powstanie w Gettcie Warszawskim.

Jest wiele faktów podobnych. Zamknięcie w ograniczonej przestrzeni bez szansy ucieczki, dysproporcja uzbrojenia,

zabijana ludność cywilna i wreszcie bestialstwo pacyfikujących. Ich religijna zasada stosowana przez Netenyahu „oko za oko ząb za ząb” w dzisiejszych czasach nie stanowi usprawiedliwienia.

Czy traktowanie w ten sposób ponad dwóch milionów Palestyńczyków odcinając im elektryczność, wodę i żywność i zrzucając im na głowy dziesiątki tysięcy bomb nie przypomina Holokaustu?

Dzisiejszy świat to nie tylko zachód, to Rosja, Indie, Chiny, Afryka i wiele innych krajów. Dzięki dzisiejszym mass mediom świat to widzi.

 

 

 

Zielona Granica  28 wrzesień 2023

 

Ostatnio czołowym tematem w Polsce jest film Zielona Granica. Uważam, że nasi politycy krytykując go niedostatecznie uwypuklają fakty, że nie jest to zwykła granica ani nie są to zwykli imigranci. Polacy zawsze bali się co nadchodzi z za wschodniej granicy. Stamtąd w 1920 i w 1939 roku nadeszła inwazja wojsk sowieckich. Tam znajdował się Katyń i Wołyń. Tam w Smoleńsku zginął Polski rząd.
Nieszczęśni imigranci zwabieni przez Łukaszenkę i Putina w większości nie bardzo zdając sobie sprawę z lokalnej sytuacji usiłują przedostać się do krajów Unii Europejskiej. Kto w niecnych zamiarach wykorzystuje to dla budowania własnej popularności zasługuje na najwyższego stopnia potępienie.

 

Nagrobek PRL-u 8 wrzesień

 Po przeżyciu wielu lat z czego w dużej części w „zaplutym” PRL – u mam okazję porównać co było wtedy a co jest teraz. Dlaczego napisałem w zaplutym, otóż wiele osób a szczególnie te z nowych generacji nie miały okazji jego zasmakować i posługują się jedynie opiniami z drugiej i trzeciej ręki. Do dobrego tonu i jak to się mówi politycznej poprawności należy pluć na tamte czasy. Nikt o zdrowych zmysłach, kto je pamięta nie będzie ich nobilitował. Trzeba jednak zdać sobie sprawę z realiów. Polska powoli podnosiła się ze zgliszczy wojennych w dosłownym i przenośnym znaczeniu tego określenia. Nasze działania były zależne od woli Wielkiego Brata, który zmusił nas do przyjęcia jego systemu politycznego i mówiąc po prostu byliśmy jemu podlegli.
Jak wyglądało życie codzienne? Polacy są jednym z najbardziej niezależnych społeczeństw. Pomimo propagandy ze wschodu byliśmy zwróceni pod każdym względem ku zachodowi i stale porównywaliśmy nasze życie tam i u nas przyswajając stamtąd wszystko co było możliwe.
Kiedy zastanawiałem się jak najbardziej lapidarnie mógłbym określić tamte czasy powiedział bym, że życie było szare. Czy było ono jednak zupełnie pozbawione pozytywów – nie.
Nie znałem środowisk, które głodowały, nauka i służba zdrowia były bezpłatne włącznie z dentystyką o której nie można dziś tego powiedzieć.
 Nasi liderzy, cóż w pierwszych latach byli zainstalowani przez Wielkiego Brata i trudno było spodziewać się od nich czegoś dobrego, ale potem zdarzali się wśród nich tacy którzy nie przynosili wstydu jak na przykład Gierek, czy wcześniej minister spraw zagranicznych Rapacki.
Przypomnijmy sobie ile wielkich i potrzebnych inwestycji powstało za Gierka, w porównaniu z dzisiejszymi realiami, lista jest porażająca.

Huta Katowice, elektrownie Kozienice i Dolna Odra, Kopalnie w Zagłębiu Lubelskim i Bełchatowie, droga szybkiego ruchu Katowice – Warszawa, trasa Łazienkowska, walcownie w Nowej Hucie i Częstochowie, cukrownia w Łapach, rafineria Gdańska, port Północny, Fabryka samochodów małolitrażowych (FSM), licencja na włoskiego Fiata 125 i jego produkcja w FSO, Centralna Magistrala Kolejowa (CMK), kombinat metalurgiczny w Zagłębiu Dąbrowskim, Dworzec centralny w Warszawie – który, osobiście uważam powinien nazywać się dworcem Gierka, zakup licencji i produkcja ciągników Massey Ferguson i silników Perkins, licencja i produkcja autobusów Berliet, zakłady azotowe we Włocławku, budowa osiedli mieszkaniowych z wielkiej płyty w bardzo wielu miastach Polski. To tylko te największe inwestycje.

Uff! Za to co zrobiono w czasie jego rządów a zatem dzięki niemu Gierek zasłużył na wieczną chwałę. Niestety nasz ludek woli krytykować, narzekać, wyszukiwać błędy, których nikt nie jest pozbawiony, niż przyznać słuszność pozytywnym dokonaniom.

To były refleksje powiedział bym w skali krajowej, ale bliższa ciału koszula.

Z pewną nostalgią wspominam czasy w młodości, kiedy z zazdrością przyglądałem się mijających mnie motocyklistów na rodzimych WSK, SHL – kach, wypasionych, jak to się dzisiaj mówi Junakach. Wreszcie ja sam doczekałem się wymarzonego skutera Osa, którym robiłem długie wędrówki. Jakość tego sprzętu nie była najlepsza, ale był on osiągalny i był polski.
Potem przyszedł czas na polskie Fiaciki 126 i uznawane wówczas za luksusowe Fiaty 125 i wreszcie Polonezy.
Wraz z kolegami w pracy robiliśmy plany i byliśmy bliscy urzeczywistnienia rejsu polskim statkiem Polskich Linii Oceanicznych lub Polskiej Żeglugi Morskiej.
Parę razy wybrałem się na dłuższą wędrówkę na południe Europy z moją przyczepą z Niewiadowa ciągniętą przez polskiego Fiata 125.
Dziś brzmi to niemal niewiarygodnie – to wszystko było naszej rodzimej polskiej produkcji!

Kiedy dziś słucham radia z Polski słyszę tylko żarliwe, zagorzałe dysputy czy PIS dołoży PO czy będzie na odwrót. Ludzie zlitujcie się!

 

Królowa sportu w królewskim wydaniu 27sierpień 2023

Lekkoatletyka obok kolarstwa – Tour de France jest moim ulubionym sportem oglądanym w telewizji. Niestety w obecnych czasach jest to typowy sposób oglądania zmagań sportowych. Gdzie te czasy kiedy siedząc na Stadionie Dziesięciolecia oglądałem na żywo zmagania sportowców dwu i trójmeczów najsilniejszych drużyn lekkoatletycznych ówczesnego świata i miałem okazję zobaczyć w sportowej walce historyczne dziś postacie naszej lekkoatletyki, która plasowała się wówczas w czołowej trójce.

Skończyły się właśnie wspaniałe lekkoatletyczne mistrzostwa świata w Budapeszcie w których brali udział sportowcy z około 200 krajów. W pełni podzielam zachwyt telewizyjnych komentatorów tych zawodów. Odbywały się one na nowo wybudowanym pięknym stadionie na brzegu Dunaju. Stadion w nocy mienił się wspaniałymi, zmieniającymi się efektami świetlnymi widzianymi z boku ale także z góry, chyba z drona. Otoczenie stadionu, komunikacja wokół niego oraz ukazywane pomieszczenia dla zawodników budziły zachwyt. Organizacja zawodów była również wspaniała, bez przestojów, straty czasu na zwykle przydługie dekorowanie medalami. Budapeszt widziany z drona jak i z ulic prezentował się przepięknie z górą Gelerta, szerokim Dunajem i pięknymi starymi mostami. Uniknął zaburzenia starej dumnej architektury drapaczami chmur. Zarówno stadion jak i miasto oglądane w ten sposób wydały mi się najpiękniejsze z tych jakie widziałem.

Wspaniale było oglądać sportowe zmagania kwiatu młodzieży z całego świata. W biegach i nie tylko dominowali ciemnoskórzy. W krótkich Amerykanie, Jamajczycy, w długich miejsce Kenijczyków zajęli Etiopczycy i biegacze z Ugandy. Co ciekawe w dostatnio wyglądającym tłumie widzów, mieszkańców Budapesztu co najlepiej można było obserwować w czasie maratonów, prawie nie było widać innych kolorów skóry, czyżby i oni uniknęli „błogosławieństwa” niechcianych gości. Pewnie język węgierski jest za trudny.

Dużą satysfakcję budził brak zawodników z „bratnich” narodów rosyjskiego i białoruskiego. Wygląda na to, że bardzo byli zajęci na Ukrainie.

A wyniki naszego zespołu, cóż niewiele jest do radości, ale może innym razem będzie lepiej.

 

Nonkonformista czerwiec 2023

Młody wiek to czas gromadzenia wiedzy i doświadczeń życiowych. Kiedy natomiast większość życia ma się za sobą i przez cały ten okres oczy i uszy były otwarte, nie mówiąc o umyśle, pozwala to na posiadanie własnego poglądu na wiele spraw, nawet jeżeli różni się on od utartych przekonań.

Narodziny i śmierć.

To najbardziej emocjonujące wydażenia. Pojawiamy się na scenie życia a potem z niej schodzimy. Przypomina mi to wrażenie jakie odniosłem kiedyś w pewnym centrum rozrywki obserwując obrotową scenę na której pojawiał się zespół big bitowy, wykonywał on trzy utwory a potem zjeżdżał, ponieważ obrotowa scena przesuwała go za kulisy a pojawiała się na niej nowa grupa. Kiedy przypominam to sobie nasuwa mi się zawsze analogia do koła życia, które pozwala nam się pojawić, ale potem nieubłaganie przesuwa nas w niebyt.

Nic dziwnego, że narodziny budzą tyle emocji. Jest to przede wszystkim udziałem przyszlej matki która podlega bardzo silnym doznaniom fizycznym, ale także psychicznym. Od pewnego czasu jest lansowany zwyczaj udziału ojca w tym procesie.

O ile wynika to ze wspólnej decyzji obu rodziców to nie wymaga to większego komentarza. Odnoszę jednak wrażenie, że szczególnie przez mass media budowane jest pewne lobby nakłaniające przyszłego ojca do udziału w tym wyjątkowym wydarzeniu. Ma to jakoby zwiększać emocjonalny związek ojca z przyszłym dzieckiem i matką. Mam co do tego wątpliwości. Niewątpliwie obserwowanie przez niedoświadczonego w takich wydarzeniach człowieka jest szokujące i pozostanie w jego pamięci do końca życia. Jako lekarz, który brał w tym udział wiele razy mogę powiedzieć, że proces ten nie obfituje w estetyczne wrażenia i może być szokujący dla nieobeznanego człowieka. Pozostawienie procesu porodu w rękach lekarza i położnej wcale nie zmniejsza miłości ojca do dziecka i matki. Wiele kultur na świecie jest wręcz przeciwna temu co usiłuje lansować tzw. kultura zachodnia. Jest to oczywiści decyzja obojga rodziców, ale nie powinna być wywierana na żadnego z nich psychiczna presja.

Koniec naszego istnienia czyli śmierć przychodzi w różny sposób i w różnym wieku. Każdy lekarz z nią się styka i pewnie każdy ma trochę inne odczucia. Śmierć jest naturalnum procesem i jest łatwiej akceptowany jeżeli nadchodzi w końcowym etapie życia. Niestety z różnych powodów zdarza się wcześniej. Dla mnie osobiście jest najbardziej bolesna jeżeli dotknie osobę młodą, ale z już ukształtowana osobowością, osobę która nie miała możliwości mówiąc językiem Dawkinsa przekazania swoich genów dalej, następnemu pokoleniu a więc taką która nie ma jeszcze potomków. Jest zrozumiałe, że lekarze należą do ludzi, którzy często są świadkami takiej sytuacji. Wielu ludzi sądzi, że to uodparnia, ale mogę zapewnić, że tak nie jest. Oczywiście nasze odczucia są różne  w różnych przypadkach, ale wierzcie mi, że czasami też chce nam się płakać.

Pomimo nieustannego jazgotu najróżniejszych środków masowego przekazu lansujących coraz to nowe, często szokujące pomysły dotyczące naszej natury pozostaje ona niezmienna i tak powinno się ją dostrzegać. Podczas kiedy cała natura, która nas ukształtowała przez niewyobrażalnie długi okres czasu istnieje i rozwija się dzięki ewolucji, której jedną z podstaw jest zasada rozrodu płciowego oszołomy i matołki lat współczesnych starają się ją negować. Co proponują: trzecią płeć, zmiany płci tak jak były by to modne ubrania, które można dowolnie zmieniać. W szokujący sposób dochodzi do głosu idea homoseksualizmu, która usiłuje terroryzować pozostałą znacznie większą część społeczeństwa.

 

 

 

JP2 kwiecień 2023

Przez większość czasu kiedy Karol Wojtyła był Papieżem przebywałem poza granicami Polski. Nie miałem wielkiej możliwości, aby go spotkać tak jak wielu moich przyjacół, ale parę razy nasze drogi krzyżowały się.

Pierwszy raz było to w Nigerii, o ile dobrze pamiętam w 1981 roku kiedy JP2 przybył odwiedzić ten kraj. Pracowałem wówczas w misyjnym szpitalu sióstr z Irlandii Oluyoro Catholic Hospital. Siostry zapytały czy mogę wziąć udział w medycznej grupie zabezpieczającej jego pobyt w moim mieście Ibadanie. Oczywiście wyraziłem zgodę. Zostaliśmy umieszczeni w Seminarium do którego Papież miał się udać na wypoczynek po męczącym spotkaniu na stadionie na terenie uniwersytetu. Nie było wiadomo, kiedy Papież się pojawi i dlatego czekaliśmy na niego od wczesnego świtu. Po duższym czasie gdzieś około godziny 9tej na niebie pojawił się duży biały helikopter z Papieżem zmierzający na stadion. Była wówczas pora sucha, kiedy deszcze nie padały a za to wiało z Sahary gorącym wiatrem zwanym zwanym Harmatan i niosącym brązowego koloru pył. W pewnym momencie zaczął niespodziewanie padać deszcz. Podchodzili do mnie Nigeryjczycy gratulujący mi, że moim rodakiem jest tak znacząca postać, która jest nawet w stanie spowodować deszcz w tym nie nietypowym okresie.

Spotkanie na stadionie przeciągało się i wszyscy byliśmy znużeni długim czekaniem w upale. Nagle zaczął się ruch, pojawiła się policja na koniach i wreszczie sam Papież w dużym otwartym samochodzie. W pewnym momencie zauważył naszą polską grupkę z licznymi chorągiewkami o narodowych barwach i widząc to pozdrowił nas z daleka machając ręką w naszym kierunku.

Wróciliśmy do naszego szpitala po niemal całym dniu pobytu w obejściach Seminarium. Siostry które były wewnątrz Seminarium powiedziały po powrocie, że Papież chciał się z nami zobaczyć, niestety kiedy wybiegły na zewnątrz, aby nas zaprosić już tam nas nie było. Straciliśmy niebywałą okazję.

Wiele lat później podczas mojego pobytu na Haiti moi haitańscy koledzy powiedzieli mi, że jako Polakowi przysługuje mi honorowe obywatelstwo tego kraju. Byłem tym zaskoczony i zapytałem dlaczego. Wyjaśnili mi, że przede wszystkim jest to zasługa polskich żołnieży francuskiego legionu, który przed laty zamiast zabijać przyłączyli się do haitańskiego powstania, o czym uczy się każde haitańskie dziecko na lekcjach historii. Był jeszcze inny powód dlaczego Haitańczycy otaczali Polaków taką sympatią. Otóż powiedzieli mi, że zdają sobie sprawę z nędznej pozycji swojego kraju a mimo to JP2  zdecydował się ich odwiedzić. W dowód wdzięczności nazwali główną ulicę w stolicy Port au Prince jego imieniem.

Do Tanzanii przyleciałem w 1991 roku i w stolicy Dar es Salaam widziałem duże i nietypowe budowle na otwartych placach. Zapytałem do czego one służą, otóż okazało się, że są to pozostałości po ołtarzach, które wzniesiono z okazji niedawnej wizyty JP2. Muszę stwierdzić, że był on i pozostaje najpopularniejszym Papieżem w tym kraju.

W 2006 byłem w Watykanie już po wyborze nowego Papieża a pomimo tego niemal wszystkie pamiątki sprzedawana tam na rozległym placu dotyczyły JP2

 

Po śmierci Jana Pawła II  przez cały okres związanych z tym wydarzeniem transmisji telewizyjnych, trwających kilka dni paliła się w moim odległym od kraju domu świeczka ku jego pamięci.

To że teraz znajdują się dranie usiłujące podkopywać jego wielkość przechodzi ludzkie wyobrażenie.

 

Hieny i szakale, marzec 2023

Aż trudno uwierzyć, że znajdują się tacy ludzie, choć trudno ich nazwać ludźmi, którzy kalają własne gniazdo. Tym gniazdem jest nasza ojczyzna z takim trudem odzyskana po wielu latach trzech zaborów.

Każdy kraj ma swoje świętości. Są nimi flaga narodowa, hymn narodowy ale także narodowi bohaterowie. Jan Paweł Drugi, jest naszą największą współczesną jeśli nie ponadczasową świętością narodową. Dzięki swojej osobowości, ale także aktywności zdobył niezwykłą sławę, popularność i nawet miłość społeczeństw wielu krajów. Do dziś włącznie z Watykanem pomimo że minęło sporo czasu i nastali nowi Papieże właśnie jemu poświęconych jest najwięcej pamiątek i pamięci.

Był on i jest symbolem polskości o czym sam wielokrotnie mówił. Polska otoczona jest tradycyjnymi wrogami ze wschodu i z zachodu a nawet ci z południa jak mogą to podstawiają nam nogę. W dzisiejszych czasach kiedy należymy no Unii Europejskiej i NATO trudno by było nas unicestwić militarnie. Tym niemniej wrogie nam siły robią wszystko aby zdezawuować nasz kraj, popsuć nam opinię i opanować wszechmocne media. Potrzebne są do tego duże pieniądze a tego naszym wrogom niestety nie brakuje. TVN jest w rękach amerykańskiego koncernu National Geographic a wiadomo z kolei kto ma tam pieniądze, atakujący nas Onet dostał się w ręce Niemca Axela Springera podobnie jak wiele gazet. Fundusze i dyrektywy Gazety Wyborczej też płyną zza oceanu.

Ataki na JP2 są czymś niesłychanym. Mam nadzieję, że w tym przypadku nasi wrogowie przeliczyli się.

Wyobraźcie sobie taką akcję wymierzoną przeciwko świętości Holokaustu dla Żydów, przeciwko Allachowi dla Arabów, królowi Thailandii, Ajatollahom w Iranie itp. Kończy się to naogół niezwykle silną reakcją a często śmiercią osób odpowiedzialnych. Społeczeństwa nie godzą się na szarganie swoich świętości.

Przez większość czasu kiedy Karol Wojtyła był Papieżem przebywałem poza granicami Polski. Nie miałem wielkiej możliwości, aby go spotkać tak jak wielu moich przyjacół, ale parę razy nasze drogi krzyżowały się.

Pierwszy raz było to w Nigerii, o ile dobrze pamiętam w 1981 roku kiedy JP2 przybył odwiedzić ten kraj. Pracowałem wówczas w misyjnym szpitalu sióstr z Irlandii Oluyoro Catholic Hospital. Siostry zapytały cze mogę wziąć udział w medycznej grupie zabezpiczającej jego pobyt w moim mieście Ibadanie. Oczywiście wyraziłem zgodę. Zostaliśmy umieszczeni w Seminarium do którego Papież miał się udać na wypoczynek po męczącym spotkaniu na stadionie na terenie uniwersytetu. Nie było wiadomo, kiedy Papież się pojawi i dlatego czekaliśmy na niego od wczesnego świtu. Po duższym czasie gdzieś około godziny 9tej na niebie pojawił się duży biały helikopter z Papieżem zmierzający na stadion. Była wówczas pora sucha, kiedy deszcze nie padały a za to wiało z Sahary gorącym wiatrem zwanym zwanym Harmatan i niosącym brązowego koloru pył. W pewnym momencie zaczął niespodziewanie padać deszcz. Podchodzili do mnie Nigeryjczycy gratulujący mi, że moim rodakiem jest tak znacząca postać, która jest nawet w stanie spowodować deszcz w tym nie nietypowym okresie.

Spotkanie na stadionie przeciągało się i wszyscy byliśmy znużeni długim czekaniem w upale. Nagle zaczął się ruch, pojawiła się policja na koniach i wreszczie sam Papież w dużym otwartym samochodzie. W pewnym momencie zauważył naszą polską grupkę z licznymi chorągiewkami o narodowych barwach i widząc to pozdrowił nas z daleka machając ręką w naszym kierunku.

Wróciliśmy do naszego szpitala po niemal całym dniu pobytu w obejściach Seminarium. Siostry które były wewnątrz Seminarium powiedziały po powrocie, że Papież chciał się z nami zobaczyć, niestety kiedy wybiegły na zewnątrz, aby nas zaprosić już tam nas nie było. Straciliśmy niebywałą okazję.

Wiele lat później podczas mojego pobytu na Haiti moi haitańscy koledzy powiedzieli mi, że jako Polakowi przysługuje mi honorowe obywatelstwo tego kraju. Byłem tym zaskoczony i zapytałem dlaczego. Wyjaśnili mi, że przede wszystkim jest to zasługa polskich żołnieży francuskiego legionu, który przed laty zamiast zabijać przyłączyli się do haitańskiego powstania, o czym uczy się każde haitańskie dziecko na lekcjach historii. Był jeszcze inny powód dlaczego Haitańczycy otaczali Polaków taką sympatią. Otóż powiedzieli mi, że zdają sobie sprawę z nędznej pozycji swojego kraju a mimo to JP2  zdecydował się ich odwiedzić. W dowód wdzięczności nazwali główną ulicę w stolicy Port au Prince jego imieniem.

Do Tanzanii przyleciałem w 1991 roku i w stolicy Dar es Salaam widziałem duże i nietypowe budowle na otwartych placach. Zapytałem do czego one służą, otóż okazało się, że są to pozostałości po ołtarzach, które wzniesiono z okazji niedawnej wizyty JP2. Muszę stwierdzić, że był on i pozostaje najpopularniejszym Papieżem w tym kraju.

W 2006 byłem w Watykanie już po wyborze nowego Papieża a pomimo tego niemal wszystkie pamiątki sprzedawana tam na rozległym placu dotyczyły JP2

 

Po śmierci Jana Pawła II  przez cały okres związanych z tym wydarzeniem transmisji telewizyjnych, trwających kilka dni paliła się w moim odległym od kraju domu świeczka ku jego pamięci.

To że teraz znajdują się teraz dranie usiłujące podkopywać jego wielkość przechodzi ludzkie wyobrażenie.

 

 

 

 

 

 

 

Ona, luty 2023

Obejrzałem po raz kolejny film Ona, w oryginalnej wersji zwany Her. Przeczytałem także parę recenzji z internetu.

Dla mnie jest to jeden z najlepszych i wzruszajacych filmów ostatnich czasów. Chwała reżyserowi i jednocześnie autorowi scenariusza. Gdyby to ode mnie zależało dał bym mu za to Oskara.

Akcja dzieje się w niedalekiej przyszłości, kiedy sztuczna inteligencja potrafi naśladować ludzkie zachowanie i stworzyć  osobowość kobiety z konieczności dysponującą jedynie głosem.

Nieco futurystyczne otoczenie i technika sa jedynie tłem do ukazania tego co jest w tym filmie najważniejsze i najbardziej przejmujące. To potrzeba miłości, którą odczuwa bohater filmu w swoim nieudanym życiu osobistym a która jest potrzebą tylu ludzi.
Sztuczna osobowość stwarza mu bardzo realistyczną, ale tylko namiastkę tego czego on potrzebuje i która w pewnym momencie znika. Pozostają mu realia, w których scenariusz stwarza nadzieję, że zaspokoją w końcu jego potrzebę.

Tym, którzy maja szansę obejrzenia tego filmu gorąco zachęcam aby to uczynilii i zastanowili się nad tym co niesie zawarte w nim przesłanie. Moim zdaniem to maistersztyk.

 

 

Radek, luty 2023

Dzięki cudownej technice mam tu w Tanzanii dostęp do niemal wszystkich stacji radiowych polskich i innych jakiego nigdy nie miałem w Polsce, kiedy w niej byłem, trzeba przyznać dawno temu.
Ostatnio jestem zbulwersowany wypowiedziami naszego infant terrible Radka Sikorskiego. To co on mówi jest antydyplomatyczne, działa na szkodę Polski i trudno uwierzyć, że w przeszłości piastował on stanowisko ministra spraw zagranicznych. Przed laty jego sławetna decyzja zamknięcia 11 placówek dyplomatycznych na całym świecie dotknęła także nas w Tanzanii.
Tłumaczono to tym, że są to posunięcia oszczędnościowe, ale w tym samym czasie krążyła opowieść, że MSZ zakupił dla siebie drogie meble, które z jakichś powodów zmagazynowano w piwnicy.
Tu w Tanzanii wynajęto budynek ambasady dla niemieckiego Gethe Instytutu i sprzedano ładną rezydencję ambasadora w dyplomatycznej dzielnicy Dar es Salaam czego nie da się odwrócić.  Kiedy zabrakło ambasady a pozostała nadal grupa Polaków postanowiliśmy w dniach świąt narodowych kontynuować spotkania aby duch w narodzie nie zginął. Obecnie ambasada i rezydencja mieszczą się w niezbyt atrakcyjnym miejscu.
 

 


Oszołom ten twierdzi, że podmorskie rosyjsko – niemieckie gazociągi wysadzili Amerykanie a polski rząd w początkach wojny rozpatrywał udział w rozbiorze Ukrainy. Litości, to woła o pomstę do nieba. Jego brednie są natychmiast wykorzystywane przez propadandę rosyjską. Kto potrafi tego typa  go uciszyć?

 

Word Press i inne, styczeń 2023

Postanowiłem przenieść moją stronę internetową z Front Page na Word Press. Zapoznałem się z wieloma podręcznikami. Wszystkie one przekonują, że nie ma nic prostrzego jak założenie strony czy bloga na WP po zapoznaniu sie z nimi. Niestety po wysłuchaniu instrukcji na YouTube i przeczytaniu wielu z nich na różnych stronach internetowych czuję się jak małpa, którą wsadzono do samochodu i kazano jechać. Wcale nie jest to takie proste.
W większości tych materiałów użytkownik zmuszany jest do posługiwania sie gotowymi schematami z przywiązaną do nich grafiką, obrazem a także strukturą wewnętrzną, która zmusza do takiego a nie innego ustawienia strony. Nie ma swobody decyzji. Jest ona na proponowanych elementach, ale płatnych. Sytuacja po wielu próbach zmusiła mnie do przeproszenia się z moją historyczną Front Page.

 

Świat się zmienia, styczeń 2023

Przychodzi mi na myśl tytuł książki popularnego ostatnio historyka i futurysty Yuvala Noaha Harari ”Od Zwierząt do Bogów” w której przekonuje on, że postęp jakiego dokonała ludzkość to od poziomu zwierząt do niemal boskiej potęgi jest realny. Oczywiście jest w tym wiele prawdy, ale wydaje mi się, że wiele społeczeństw zbyt w to uwierzyło i wręcz się tym zachłystnęło.

Medycyna stale dokonuje postępu i niektórym wydaje się, że już wszystko można skutecznie leczyć. Tymczasem próby leczenia nowotworu tylko w niektórych jego rodzajach dają efekty. Kiedy słuchamy czy czytamy wiadomości docierają do nas nazwiska słynnych osób z polityki, świata artystycznego, biznesu ale większość umiera po cichu. Sami jesteśmy wytworami natury, ale abyśmy byli czym jesteśmy potrzebowała ona milionów jeśli nie miliardów lat. Coraz więcej rozumiemy, ale prawdę mówiąc jesteśmy na początku drogi poznania.

Spójrzmy tylko na epidemię wirusem Covid 19 czy nawet zwykłej grypy z którymi nie potrafimy sobie poradzić i jesteśmy świadkami chaosu informacyjnego i organizacyjnego.

Jesteśmy świadkami bezdyskusyjnego ocieplania się klimatu, ale niektórym wydało się, że po pierwsze wystarczy dużo o tym mówić na różnych forach i środkach masowego przekazu po drugie zatkać kominy, rury wydechowe pojazdów i co brzmi jak żart zabronić puszczania wiatrów przez żyjące istoty. Wszystko wróci wtedy do świetlanej normy i temperatura spadnie o 1,5 lub 2 stopnie Celsiusa. Jeżeli jest to tak łatwo osiągalne to dlaczego nie ma planu likwidacji Sahary i pokrycia jej tropikalną puszczą.  Myślę, że kiedy środowiska aktywistów i oszołomów klimatologicznych wystarczająco zatrują życie przez kilkanaście lat temperatura będzie nadal stopniowo rosła. Jest to taka faza zmiany klimatu, która dokonywała się na przestrzeni tysięcy i milionów lat i mamy na nią wpływ taki jak puszczenie bąka w toalecie. W okresie lodowcowym, który powracał kilkakrotnie nasz Hel był pokryty warstwą lodu grubości jednego kilometra.

Prawdziwy postęp dokonał się niestety w negatywnym sensie. Ludzkość wyprodukowała broń, która jest w stanie ją unicestwić. O pozytywnym wykorzystaniu energii nuklearnej będzie można mówić kiedy ludzkości uda się za 30 50 lat ujarzmić reakcję fuzji jądrowej jaka dokonuje się na słońcu. Może wtedy nadejdą lepsze czasy.

 

 

Co może nas czekać w nowym 2023 roku, grudzień 2022

Świat a właściwie jego ludzkość znalazła się w dziwnym miejscu w historii. To mieszkańcy tej planety a nie Marsjanie stworzyli arsenał nuklearny, który potrafi ich zmieść z powierzchni globu. Jest go tyle, że wystarczyło by na unicestwienie nie jednego a kilku światów.

Świeże wspomnienie kataklizmu drugiej wojny światowej jak i strach przed całkowitym zniszczeniem tego co żyje przez wiele lat powodowało, że nikt o zdrowych zmysłach nie myślał o użyciu bomb atomowych w dwudziestym pierwszym wieku.

Bomby same nie wybuchają, potrzebna jest do tego decyzja zbrodniczych dyktatorów, paranoików pozbawionych wyobraźni że sami zginą. Niestety to coś co wydawało się nie do pomyślenia coraz częściej pojawia się na forum politycznych i publicznych dyskusji. Miejmy nadzieją, że to nie wydarzy się w nadchodzącym roku, ale w dalszej przyszłości, kto wie.       

Jest natomiast inna nowa sytuacja, której wcześniej nie było. Bandyta i terrorysta Putin słusznie założył, że mając w ręku bombę atomową może pozwolić sobie na unicestwienie sąsiedniego kraju bronią konwencjonalną nie obawiając się wkroczenia na teren Ukrainy wojsk innego narodu. Paradoksalnie organizacja NATO w przypadku agresji Rosji na Ukrainę działa negatywnie. Jej zasada wszyscy za jednego, jeden za wszystkich jest aktualna, ale bez Ukrainy, która została w tej sytuacji pozostawiona na pożarcie przez oszalałego rosyjskiego niedźwiedzia. Przypominają się słowa bajki „wśród serdecznych przyjaciół psy zająca zjadły”

Dopóki Putin będzie u władzy z jego bandycką polityką i nie zastąpi go ktoś o zdrowych zmysłach nie należy do tego czasu spodziewać się niczego dobrego.

 

 

 

Niewesoła sytuacja listopad 2022

Wygląda na to, że znowu popełniliśmy ten sam błąd, który tak wiele kosztował nas w ostatniej historii. Daliśmy się ponieść emocjom pomagając w sposób bezprecedensowy sąsiedniej Ukrainie. Przyjęliśmy olbrzymią liczbę uchodźców, daliśmy im wszystkie możliwe przywileje nie patrząc na koszty. Dzieją się tam straszne rzeczy i ludzka natura reaguje w sposób odruchowy. Zrobiliśmy to, ale teraz, kiedy porównujemy nasze zachowanie z reakcjami znacznie bogatszych krajów widzimy, że nie są oni skorzy do podobnych odruchów. Co więcej, spodziewaliśmy się, że Ukraina chociaż w części okaże wdzięczność przepraszając za morderstwa Wołyńskie. Nic takiego się nie stało. Ostatni incydent w Przewodowie ukazał, że prezydent Ukrainy usiłował wykorzystać to do wciągnięcia Polski w wojnę. Któryś z ukraińskich dyplomatów usiłuje przekonać zachód, że to nie Polska ale Ukraina będzie w przyszłości liderem tej części Europy.

Należy z tego wyciągnąć wnioski. Dać Ukrainie wyraźnie do zrozumienia, że spodziewamy się jasnego stanowiska i przeprosin w sprawie Wołynia. Zrewidować przywileje Ukraińców przebywających w Polsce. Nie otwierać szeroko bramy dla ich kolejnej fali oraz uzgodnić z krajami Unii ich przejęcia. Mamy mocny argument, Polska nie jest w stanie przyjąć więcej a dla tych których przyjęła spodziewamy się większej pomocy z innych krajów Unii.

Przelotne wrażenia sierpień 2022
 

Po raz drugi w tym roku sytuacja zmusiła mnie do podróży do Polski. Znowu to samo na lotnisku w Warszawie. Po wyjściu z samolotu pasażerowie zmuszeni są do długiego maszerowania, aby odebrać bagaże. Po drodze mieszają się z pasażerami szykującymi się do odlotu. Powoduje to zamieszanie tym bardziej, że droga do odbioru bagaży nie jest jasno oznaczona.

Pal licho mogę powiedzieć, kiedy dotarłem do Dworca Centralnego (dlaczego nie imienia Gierka?). Znajomy pociąg do Bydgoszczy jest elegancki i ma barek w którym można coś wypić i zjeść co nie jest mi obojętne po mojej prawie 36 godzinnej podróży, gwoli prawdzie z niewielkimi przerwami. Wikt i opierunek jest mile widziany w podróży trwającej w tym pociągu jak przed 30 laty niemal 4 godziny.

Nie wiem dlaczego w Bydgoszczy praktycznie przestała działać doskonała informacja na świetlnych tablicach na przystankach. Niektóre są oblepione jakimiś taśmami.

Przez cały mój pobyt na kontynencie afrykańskim „chodzą za mną” dobry bigos i kiełbasa z rożna. To pierwsze udało mi się upolować w Karczmie Młyńskiej a to drugie na Stadionie Chemika w czasie niedzielnych targów.

Zupełnie nie rozumiem jak udało się Polsce do tej pory „połknąć” parę milionów Ukraińców bez widocznej katastrofy na rynku i w budżecie, choć to może jeszcze nadejść. Przykre i niezrozumiałe jest dla nas dlaczego ich rząd milczy na temat oczekiwanej przez Polskę ich reakcji na wydarzenia Wołyńskie.

Czy uda nam się stworzyć więzi przyjaźni z tym jak by nie było dużym sąsiadującym narodem. Bardzo brakuje nam zaprzyjaźnionych sąsiadów. Prawdziwi przyjaciele Polaków Węgrzy są daleko a poczynania Orbana budzą zastrzeżenia, ale to Orban a nie naród.

W Polsce afrykańska pogoda, ludzie narzekają, ale wytatuowani mają swoje dni, bo mogą wszystko pokazać, choć z odległości większej niż dwa metry widać tylko czarną plamę, ale to wystarcza do szczęścia. Poszarpane dziury na kolanach kobiet są coraz większe, czy nie lepiej było by w tym miejscu dolną część odciąć nożyczkami, było by chłodniej i bardziej estetycznie.

Wojna na Ukrainie, stawiająca pod znakiem zapytania przyszłość jej niepodległości wszystkich nas niemal zaskoczyła. Obejrzałem ostatnio filmy dotyczące walki o naszą niepodległość w dużej części oparte na autentycznych dokumentach i doszedłem do przekonania, że mieliśmy w tym wiele szczęścia. Niewiele brakowało a bylibyśmy nadal pod taką czy inną obcą przemocą.

Myślę, że wielu z nas tego nie docenia i ma uczucie, że tak musi być zawsze. Wzajemnie bezwzględnie zwalczające się strony polityczne nie zważają na to, że szkodząc drugiej stronie szkodzą niemal połowie polskiego społeczeństwa a tym samym interesowi narodu i państwa. Jesteśmy otoczeni samymi sprawdzonymi przyjaciółmi takimi jak Niemcy, Rosja, Czechy, Białoruś. Nie wszyscy są jednakowo groźni, ale wszyscy czyhają tylko na nasze osłabienie, aby coś na tym zyskać. Ostatnie wysiłki aby wzmocnić Polskę militarnie choć znów wykpione przez opozycję są właściwą decyzją, szkoda tylko, że tak późno. Jak dobrze mieć swój dom do którego można przyjechać ze świata i czuć się u siebie.

 

 

 

 

Sęk 23.10.21

 

Oglądając poczynania naszej dzielnej ekipy rządowej na forum Unii Europejskiej przypomina mi się kultowy skecz kabaretu Dudek pod tytułem Sęk a szczególnie jedno pytanie „Ile na tym można stracić?”. W kontaktach jakie mamy z potężnymi i wpływowymi krajami Unii Europejskiej nie mamy nic do wygrania a wszystko do stracenia. W tym tkwi ten sęk. W końcowej części skeczu pada pytanie a co z psem i odpowiedź – a pies ci mordę lizał. To mniej więcej odpowiada naszej aktualnej sytuacji.

 

 

Wakacje 4.08.21

 

Skoro w tym roku w odróżnieniu od lat poprzednich spędzam urlop w Polsce i do tego w Bydgoszczy chcę podzielić się obserwacjami „obcokrajowca”.Trzydzieści lat spędzonych poza krajem upoważnia mnie do takiego stwierdzenia.

Należę niestety do przemijającego pokolenia i dlatego po tym stwierdzeniu niech będzie mi wolno zaprezentować ten inny punkt widzenia, który pewnie nie będzie popularny dla młodego pokolenia.Do rozpaczy doprowadza mnie epidemia tatuaży na łydkach ramionach plecach, szyi i innych miejscach ciała. To jedyna okazja, żeby je teraz w lecie publicznie pokazać, bo kiedy przyjdzie zimno a więc przez ¾ roku trzeba będzie je zakryć. Zastanawiam się co kieruje ludźmi decydującymi się na takie upiększenia. Kiedyś dawno temu była to domena więźniów z długimi wyrokami, którzy zamknięci w czterech ścianach na długi czas nie mieli wielu szans zaprezentowania co kłębiło się w ich sfrustrowanych głowach. Używał ich także światek wątpliwej konduity. Z racji mojego zawodu spotykam się z nieosłoniętymi ciałami. Pamiętam młodą kobietę na stole operacyjnym z wytatuowanym napisem na wzgórku łonowym – tylko dla Jasia. Zastanawiałem się co się stanie, kiedy miejsce Jasia zajmie Stasio. Inny pacjent miał na brzuchu wytatuowanego Indianina ze wzniesionym ramieniem z tomahawkiem. Zszywając skórę mieliśmy dodatkowy kłopot aby wszystko umieścić na właściwym miejscu. Większość tych tatuaży nie jest ani ładna pomimo używania różnych kolorów ani  czytelna ani seksowna. Cóż u licha motywuje tych ludzi do takiego upiększania się.

Nie potrafię przekonywująco odpowiedzieć na to pytanie ale podejrzewam że to wizualny przejaw tkwiącego głęboko w naszej świadomości mechanizmu czy też kompleksu stadnego.Skoro upiększył się tak niegdyś Beckham a teraz Messi i ma to niemal co drugi piłkarz a cały świat nie nich patrzy i podziwia to czemu ja nie mogę się do nich upodobnić i dołączyć do tego powiększającego się stada.

Myślę, że obowiązkowe dziury na kolanach Jeansów młodych kobiet, podgolone do skóry włosy na bokach głów młodych a czasem nie tylko młodych mężczyzn z pozostawieniem na ciemieniu tzw. Irokeza lub czegoś podobnego albo też kitki należą do tego samego zespołu objawów.

Nic dziwnego, że psychologia staje się coraz bardziej popularną dziedziną studiów.

Nie zapomnę widzianych kiedyś w afrykańskim interiorze dwóch dziwnie wyglądających młodzieńców. W pierwszej chwili nie zdałem sobie sprawy na czym polega inność ich wyglądu ale po bliższym przyjrzeniu się nagle uświadomiłem sobie, że są udekorowani licznymi atrybutami Punków, co czyni ich tak innymi. Wyglądało to biorąc pod uwagę ich otoczenie komicznie.

 

 

Nie jest tak źle! 4.08.21

 

Kiedy wraca się do domu po dłuższej nieobecności  dostrzega się rzeczy, na które w codziennym życiu nie zwraca się uwagi. Niedomykające się drzwiczki, bałagan w szafie, odpadający haczyk to problemy do których się łatwo przyzwyczaić a tym samym ich nie dostrzegać. Ze zdziwieniem uderzają nas dopiero po dłuższej niebytności. To samo dotyczy chociaż w większej skali zmian, które widzi się w kraju po rocznej nieobecności. W moim przypadku doświadczam tego od bardzo wielu lat w regularnych corocznych odstępach moich wizyt w ojczyźnie.
Tym razem znowu po roku z zainteresowaniem przyglądam się wszystkiemu co się zmieniło, ale także temu co nadal domaga się zmian. Stosunkowo krótki bo zwykle około miesięczny okres nie pozwala na dostrzeżenie wielu z nich, ale za to te zmieniające się łatwiej jest porównać z tym co było przed rokiem.
Ogólne wrażenie, które jest prezentowane przez wielu moich rozmówców to to, że czujemy się bardziej zasobni. Wystarczy spojrzeć na marki przejeżdżających samochodów, wypełnione zakupami  kosze w supermarketach, ubiory ludzi itp. Towarzyszy temu także coraz lepszy standard najróżniejszych pomieszczeń użyteczności publicznej, ulic, dróg.

Moim miastem z którego kiedyś wyjechałem a teraz odwiedzam w regularnych odstępach czasu jest Bydgoszcz. Nigdy nie zapomnę mojej pierwszej jazdy w tym mieście przed wielu laty trzęsącym się tramwajem w czasie mroźnej styczniowej nocy z dworca kolejowego na odległe osiedle Kapuściska, gdzie miałem zamieszkać. Bydgoszcz nie należąca wówczas do pierwszej ligi miast wojewódzkich, położona nieco na uboczu głównych tras komunikacyjnych nie robiła zbyt atrakcyjnego wrażenia. Jakże bardzo zmieniła się z perspektywy dzisiejszej.

Jestem pod wrażeniem dobrej organizacji panującej w tym mieście. Doskonała sieć linii tramwajowych i autobusowych, których pojazdy kursują z dokładnością szwajcarskiego zegarka. Miałem okazję zetknąć się z imponującą organizacją pracy niektórych szpitali a przede wszystkim systemu informacji dla pacjentów. Rosnące jak na drożdżach podmiejskie osiedla domów jednorodzinnych ze znajdującymi się na nich budowlami użyteczności publicznej.

Bydgoszcz zachowała i rozwija tradycję miasta sportu. Odbywają się tu fantastyczne imprezy których mogą zazdrościć inne miasta jak choćby Memoriał Ireny Szewińskiej czy ostatnio olbrzymia impreza Triatlonu Enea oraz wiele innych.

Jest jeszcze coś co jest trudne do uchwycenia, ale moim zdaniem się zmienia. Kiedy po raz pierwszy przyjechałem do Bydgoszczy byłem pod wrażeniem dyscypliny ludzi, którzy tu nie pchali się na siłę aby wejść do tramwaju a wchodzili do niego w utworzonej wcześniej kolejce. Teraz kolejki są niepotrzebne, bo większość jeździ własnymi pojazdami ale pamięć pozostała.

Odnoszę wrażenie, że ludzie stali się sobie bardziej przyjaźni. Oto mały przykład. Stałem przed automatyczną  tablicą świetlną McDonalda zastanawiając się co wybrać. Nagle z boku usłyszałem głos kobiety, czy mogę panu pomóc, widocznie biorącej moje wahanie za brak umiejętności posłużenia się tablicą, to było miłe.

Czy wszystko jest takie wspaniałe, oczywiście nie. Ku mojemu zaskoczeniu jakiś czas temu dowiedziałem się, że imponujący most przez Brdę zawiódł oczekiwania i nadaje się do generalnego remontu. Prawdę mówiąc od początku nie podobał mi się jego wizerunek architektoniczny. Tyle jest pięknych mostów na świecie z których można było wziąć przykład. Do rozpaczy doprowadzają mnie mosiężne figurki - potworki w najbardziej eksponowanych częściach miasta, na placu Wolności i przed Operą. Nie podzielam zachwytu nad słynną fontanną w parku. To oczywiście zabytek historyczny, ale jego estetyczny odbiór to kwestia gustu. Wiem , że zgrzeszyłem.

Pomimo gęstniejącej atmosfery kontrowersji politycznych wyjeżdżam z kraju z przeświadczeniem, że nie jest źle.

 

 

Prawdziwy przyjaciel  1.08.21

Prawdziwych przyjaciół poznaje się w biedzie. Nasza historia pełna jest wydarzeń, które pasowały by do określenia bieda. Niestety dotyczy to także wydarzeń ostatnich. Nasze miejsce i rola w środkowo wschodniej Europie należy do trudnych. Nie posiadamy także pomimo złudnej i zmieniającej się propagandy wielu prawdziwych przyjaciół ani jako naród ani jako kraj. Uważam, że dlatego powinniśmy doceniać i honorować tych, którzy są czy byli nimi naprawdę. Niestety nie trudno stwierdzić, że tak się nie dzieje. Przeciętny zapytany o to Polak bez trudu odpowie, kto był czy nadal jest naszym wrogiem, natomiast bardzo niewielu wskaże prawdziwie przyjazne nam reakcje krajów czy przyjaciół wśród znaczących ludzi. Historia tej części Europy przynosi wiele tragicznych wydarzeń. Przetoczyła się pierwsza i druga wojna światowa a potem kiedy wydawało się, że najgorsze mamy za sobą dramatyczne nadeszło zrzucanie jarzma sowieckiego przez Węgry w 1956 roku, Czechosłowację w 1968 roku i wreszcie pozostałe państwa wykorzystujące upadek Związku Radzieckiego w latach 90 tych.

Teraz kiedy wydawało się, że schwyciliśmy Pana Boga za nogi przystępując do Unii Europejskiej i NATO i mamy wszędzie przyjaciół w Europie i w USA okazało się, że je jest tak świetnie. Znacznie silniejsi nasi sąsiedzi wzmacniają ekonomiczne więzi, ostatnio z błogosławieństwem USA, który to kraj najbardziej obawia się Chin i nieporadnie stara się stworzyć dla nich przeciwwagę. Unia Europejska pod wpływem swoich najsilniejszych członków wywiera na nasz kraj coraz większą presję zmuszając do radykalnych zmian ekonomicznych, ingeruje w nasze wewnętrzne  prawo a także co zakrawa na ironię zmusza do zaakceptowania socjalnych poglądów kłócących się z naszą tradycją i zdrowym rozsądkiem.

W tych na nowo trudnych czasach warto rozejrzeć się za prawdziwymi przyjaciółmi. Były by kłopoty ze znalezieniem tych współczesnych, ale dlatego jeśli dowiadujemy się, że tacy istnieli jeszcze nie tak dawno warto ich przypomnieć i oddać im należną cześć.

Po przeczytaniu paru artykułów na które natrafiłem dość przypadkowo jestem pod wrażeniem wyjątkowej postaci wielkiego przyjaciela naszego kraju premiera Węgier w latach 1920 – 1921 i 1939 – 1941 Pala Telekiego. To niesamowita postać. Usiłował i pomógł Polsce na ile było to możliwe w czasie wojny polsko - bolszewickiej, która być może bez jego pomocy nie zakończyła by się dla nas tak szczęśliwie. Sprzeciwiał się przyłożenia ręki do niemieckiej inwazji na Polskę a potem intensywnie pomagał uchodźcom. Przeciwstawiał się do końca niemieckiej inwazji na Jugosławię z którą Węgry łączyła umowa o przyjaźni. Kiedy jego protest okazał się bezowocny odebrał sobie życie w 1941.

Niewiele jest we współczesnej historii tak szlachetnych i tragicznych postaci, która okazała się największym przyjacielem Polski.

Uważam, że jego skromny pomnik wystawiony w ustronnym miejscu na terenie Wojewódzkiej Biblioteki Publicznej w Krakowie to o wiele za mało. To wręcz jest zawstydzające że dla tak wielkiego prawdziwego przyjaciela Polski wywodzącego się z narodu o którym mówimy „ Polak Węgier dwa bratanki  .” uhonorowano go tak skromnie.

Dla tych którzy chcieli by dowiedzieć więcej o tym niezwykłym prawdziwym przyjacielu Polski proponuję zapoznać się z materiałem Instytutu Pamięci Narodowej oraz filmem na YouTube.

 

 

Pani z PMM  1.08.21

 

Po 25 latach kierowania oddziałem chirurgicznym w St. Walburg’s Hospital w Nyangao w Tanzanii przestałem w nim pracować i nie sądziłem, że będę zmuszony to tego publicznie wracać.  Niestety nasilona i irytująca aktywność w najróżniejszych Polskich środkach masowego przekazu pewnej pani z Polskiej Misji Medycznej (PMM) sprowokowała mnie do zabrania głosu. Jej wystąpienia w filmach video na FaceBook i innych , radio a także Internecie jak Spotify w których przypisuje sobie (w ramach działalności w PMM) niezasłużone zasługi i chwałę a także nakreśla nieprawdziwy obraz tego szpitala dla niezorientowanego odbiorcy zmusza mnie do zareagowania.

Szpital ten jest jednym z lepszych misyjnych szpitali w Tanzanii dzięki temu, że został wyjątkowo dobrze zbudowany przez siostry Benedyktynki z Niemiec i nadal przez nie w najróżniejszy sposób sowicie wspomagany. Wspomaga go także wiele innych zasobnych instytucji i organizacji gównie z Niemiec Artemed Stifung, Action Medeor, Misereor, Senior Experten Service, ale także Holandii, Anglii Volunteer Service Overseas, USA US-Aid (Boresha Afia), Sign Fracture Care i wiele innych. Jest to pomoc w formie konkretnych projektów, stypendiów a także finansowa. Historia pomocy tych organizacji sięga wielu lat a ich wartość była by trudna do przeliczenia.

Od 2015 roku datuje się pomoc z Polski. Początkowo przez pierwsze trzy lata w formie tak zwanych małych Grantów przyznawanych przez Ambasadę RP a od 2018 do 2020 w ramach współpracy z Polską Misją Medyczną czerpiącą środki z MSZ. Trzeba przyznać że w tym czasie dokonano wielu pozytywnych przedsięwzięć głównie dzięki dobrej współpracy zespołu szpitala z PMM. Niestety po zmianie kierownictwa PMM pojawiła się osoba, która podczas odwiedzin szpitala i potem w krajowych mass mediach zaczęła lansować samą siebie i rozpowszechniać nieprawdziwy obraz sytuacji, co wymaga skorygowania.

W Tanzanii ogólnie brakuje specjalistów, ale aktualnie szpital w Nyangao posiada:

Ginekologa – Położnika
Chirurga
Internistę - Kardiologa
Laryngologa
Ortopedę

Nieprawdą jest, że w Tanzanii nie ma Urologów. W szpitalu Muhimbili w Dar es Salaam, KCMC w Moshi, Bugando w Mwanzie istnieją silne ośrodki urologiczne wykonujące skomplikowane operacje a jest ich więcej.

 

Nieprawdą jest, że urolog, który przyjechał z Polski ze wspomnianą panią na paro-tygodniowy pobyt do szpitala jako wolontariusz wykonał pierwszą operację zwężonej cewki moczowej o czym ona raczy poinformować. Takie operacje były wykonywane od 25 lat, choć nie należały one do częstych. Wykonywano ponadto operacje usunięcia nerek, kamieni z pęcherza, gruczołu krokowego, plastyczne operacje dróg moczowych i wiele innych.

Nieprawdą jest, że chory, który nie otrzymał pomocy w szpitalu w Nyangao nie mógł liczyć na nią w promieniu 500 km. W znacznie mniejszej odległości znajduje się kilkanaście działających szpitali typu  powiatowego (District) i dwa duże szpitale Regionalne odpowiadające wojewódzkim.

Przykładów tzw. fake news w tych "publikacjach" można by przytoczyć jeszcze wiele. Sądzę, że motywem takiego postępowania była chęć przypisania kierowanej przez siebie organizacji ale jednocześnie również sobie zasług niezgodnych z rzeczywistością w przeświadczeniu, że towarzyszący wolontariusze, którym zafundowano ciekawą przygodę i tak tego nie zanegują a krajowi odbiorcy wieści przyjmą wszystko za dobrą monetę. Stworzyło to komfortową sytuację dla szerzenia w kraju wątpliwych informacji. 

 

 

Bardzo osobista refleksja 31.10.20.


To się nie mogło się zdarzyć a jednak się zdarzyło.
Dzięki Ci Boże, jeżeli gdzieś tam jesteś, że uchyliłeś rąbka nieba. To czego zaznałem było jak los wygrany na loterii, jeden na milion, wspaniały i niespodziewany.
Prowadziłem w miarę typowe, ustabilizowane życie i nie spodziewałem się zmian, ale jak to mówią nie sprawdzone są wyroki boskie.  Pozycja społeczna czy pieniądze dają satysfakcję, ale nie szczęście. Może je dać druga osoba, która spełnia marzenia. Szanse spotkania w życiu takiej osoby są domeną młodości. Człowiek po przebyciu większej części drogi życiowej nie spodziewa się, że coś takiego może go spotkać. To się jednak zdarzyło i było to tak niesamowite, że trzeba było uszczypnąć się w policzek aby przekonać siebie, że to nie jest sen. To czego było mi dane zaznać okazało się tak przejmujące i wywarło na mnie tak przemożny wpływ, że nie ważne już teraz co mnie czeka. Dlaczego o tym napisałem, otóż w naszym życiu zdarzają się czasem niesamowite wydarzenia z którymi choć są bardzo osobiste chciało by się z kimś podzielić.

 

 

 

Julia Przyłębska 30.10.20

 

Prezes Trybunału Konstytucyjnego, który ostatnio zhańbił się wołającą o pomstę do nieba decyzją zmuszającą kobiety polskie do rodzenia upośledzonych dzieci.
Przez 27 lat zmodyfikowane prawo aborcyjne było akceptowane przez polityków partie i społeczeństwo choć różniło się ono od swojej pierwotnej liberalnej wersji. Aż tu nagle oszołomy wybrane pod dyktando PISu do Trybunału Konstytucyjnego uznały, że to przez 27 lat było to nielegalne bo niezgodne z konstytucją, niesamowite!
Byliśmy w ostatnich czasach świadkami manipulacji ekipy rządzącej przy polskim systemie prawnym i to jest dramatyczny przykład jaki jest tego efekt. Kim jest pani Przyłębska najlepiej oddaje informacja o niej w Wikipedii . https://pl.wikipedia.org/wiki/Julia_Przyłębska Jak można było takiej osobie powierzyć taką niezwykle ważną funkcję? Mówi się, że często twarz odbija zawartość wnętrza. Zobaczcie jej zdjęcie i przeczytajcie o niej w Wikipedii. Warto zapamiętać to nazwisko i tą twarz.

 

 

Pomoc dla szpitala w Nyangao 20.10.20

Trzydzieści lat przepracowałem w Tanzanii z czego ostatnie 25 lat w szpitalu w Nyangao,w którym z końcem 2019 zakończyłem pracę. Daje mi to możliwość obecnie bardziej niezależnej jego oceny.

 

 

Szpital został wybudowany przez siostry zakonne z Tutzing z Bawarii jako misyjny, ale potem jego oficjalnym właścicielem została Diecezja R/C w Lindi i na podstawie umowy z rządem zaczął on pełnić funkcję szpitala powiatowego (district). Zarówno jego konstrukcja, wyposażenie jak i stała pomoc ze strony sióstr czyniły, że przewyższał on znacznie pod wieloma względami pozostałe otaczające go szpitale tego typu. Powodowało to również zainteresowanie i w efekcie pomoc szeregu narodowych i międzynarodowych organizacji.

Misereor z Niemiec przed laty sfinansował zasadniczą rozbudowę szpitala i dzięki temu do dziś robi on dobre wrażenie swoją praktyczną i solidną konstrukcją. Nie tak dawno temu Bank Światowy postanowił uszczęśliwić szpital elektronicznym systemem informacyjnym instalując wyposażenie do tzw. tele-medycyny. Wydano krocie pieniędzy na urządzenia diagnostyczne, serwery, okablowanie, itp. Do dziś w dziale rentgenowskim stoją nigdy nie używane czytnik kaset elektronicznych tego systemu i niezwykle drogą laserową drukarkę  nietypowych zdjęć. Wymyślony gdzieś tam za biurkiem  piekielnie drogi system nie został użyty nawet dla jednego pacjenta. Dlaczego? przyczyn było wiele ale tu nie miejsce na ich przedstawianie.

Przez szpital przewinęło się wielu wolontariuszy niemieckich organizacji GIZ, Medeor,  Solidartet Mnero i wielu innych typu religijnego i nie tylko. Dużą pomoc wnieśli wolontariusze z brytyjskiej organizacji VSO. W ostatnich latach w szpitalu pracowali wolontariusze z Polski z Polskiej Misji Medycznej i fundacji Wiedza Dla Rozwoju.

 

Międzynarodowa grupa wolontariuszy ze szpitala w Nyangao na pożegnalnym spotkaniu. 

 

W latach 2015-2017 dzięki pomocy z Polskiej Ambasady w formie tzw. małych grantów dokonano remontu większości oddziałów, przebudowano nie używany oddział w starej części szpitala na dobrze wyposażone pomieszczenia gościnne dla krótkoterminowych odwiedzających. Zakupiono i uruchomiono urządzenie do cyfrowego zapisywania obrazu rentgenowskiego co umożliwia jego łatwe przesyłanie do sali zebrań i na tabletach do sali chorych. Zakupiono wiele najpotrzebniejszego sprzętu medycznego.



 

Od 2018 datuje się współpraca z Polską Misją Medyczną. Dzięki wspólnie opracowywanym projektom i dużym funduszom z Ministerstwa Spraw Zagranicznych wybudowano trakt do tzw. mniejszych zabiegów chirurgicznych, przebudowano główny trakt operacyjny zwiększając go o dodatkową salę, przebudowano trakt porodowy łącząc go oddziałem intensywnej opieki noworodków . Zakupiono wiele sprzętu medycznego. To tylko główne dokonania, ale oczywiście było ich więcej.
Fakt, że przepracowałem w tym szpitalu tyle lat i brałem aktywny udział w większości jego działań wliczając w to współpracę z  organizacjami pomocowymi pozwala mi na specyficzną ocenę.

Niewiele jest w Tanzanii tego typu szpitali, które mogły by się równać wielkością i różnorodnością otrzymywanej pomocy. Jedynie pomoc płynąca z Polski w różnej formie przekroczyła w ostatnich latach sumę około 600,000 euro. Siostry z Tutzing nadal tradycyjnie corocznie wspomagają szpital, ostatnio sfinansowały za około 100,000 euro budowę budynku dla stażystów z 10-cioma pomieszczeniami mieszkalnymi, salą konferencyjną itp.
Pojawił się nowy darczyńca w postaci  zasobnej organizacji Artemed Stiftung skupiającej 12 prywatnych szpitali z Niemiec. Nie licząc dostarczanego sprzętu, stypendiów  i w
izyt najróżniejszych wolontariuszy postanowiono wyasygnować 300,000 euro na nowy elektroniczny system informacyjny i system baterii zabezpieczający nieprzerwany dopływ prądu. To tylko część ich pomocy.


Osoby odwiedzające szpital na parę dni czy nawet 3 tygodnie nie bardzo orientują się w całości sytuacji a szczególnie jak to wygląda na tle innych darczyńców i w swoich publikacjach po krótkim pobycie w szpitalu prezentują często mało realny obraz koncentrując się na bardziej sensacyjnych szczegółach.

 

Szpital w Nyangao w swojej kategorii należy do jednych z najlepszych w tym kraju. Nic dziwnego, że zachęca to do rozwijania tu różnorodnej działalności przez organizacje pomocowe. Tu można łatwo, bezpiecznie i przyjemnie nie tylko budować pomoc ale także własną popularność w rodzimych środkach masowego przekazu.

Kiedy słucham o tragediach i braku pomocy medycznej dla Palestyńczyków, Kurdów, Somalijczyków, mieszkańców południowego Sudanu a także wielu, wielu innych znajdujących się w dramatycznej sytuacji dochodzę do wniosku, że "dobrze jest urodzić się w czepku".

 

Pracuję w Tanzanii bardzo długo choć przyjechałem tu na zaledwie na 3 letni kontrakt. Każdy może sobie łatwo wyobrazić że praca tu znacznie różniła się od pracy w Polsce i obfitowała w wielorakie  trudności. A jednak przez te lata udało nam się wraz z moimi tanzańskimi współpracownikami i przy dużej pomocy najróżniejszych organizacji i osób z poza Tanzanii nie tylko utrzymać niezły standard leczenia, ale nawet go stopniowo poprawiać. Przy tej liczebności i różnorodności działań nie obyło się bez pewnych błędów a niektóre budzą wątpliwości. Oczywiście tego typu spraw się nie publikuje. Akcja informacyjna dotyczy sukcesów. Ważne jest jednak aby była ona realna. Stare powiedzenie mówi, że „sukces ma wielu ojców a porażka jest sierotą”.

 

Trzeba dużej dozy zarozumiałości i wiary w niedoinformowanie odbiorców, aby w video na Facebooku prezentującym rolę PMM w szpitalu w Nyangao chodzić po nim i mówić wybudowaliśmy trakt operacyjny, zrobiliśmy to i tamto nie napomykając nawet, że prawdziwa rola ograniczała się do jedynie zaakceptowania inwestycji, przekazania funduszy z MSZ, intensywnej akcji propagandowej i rozliczenia wydatków. Cała zasadnicza praca jak opracowanie szczegółowych planów, zorganizowanie i nadzór robót itp. została wykonana przez miejscowy personel o którym w video prezentacji dla szerokiej publiczności  nawet nie wspomniano. Proszę to zobaczyć.

 

 https://web.facebook.com/PolskaMisjaMedyczna/videos/622804515331305/?_rdc=1
<https://web.facebook.com/PolskaMisjaMedyczna/videos/622804515331305/?_rdc=1
&_rdr
> &_rdr

 

 

 

Pandemia czy Pandemonium 18.04.2020

Cały świat oniemiał i został sparaliżowany, coś takiego nigdy się nie zdarzyło. Średniowieczne plagi które zabiły dużo więcej ludzi zdarzyły się w czasach kiedy nie znano biologii ani skutecznych leków i nigdy w takim tempie nie rozprzestrzeniały się po całym świecie.

Od tamtych czasów wiele się zmieniło niezmiernie wzrosła populacja świata, ludzie uzyskali fantastyczne niemal nieograniczone środki porozumiewania się a także przenoszenia się z miejsce na miejsce. Poznano chemię i produkcję wielu leków, poznano biologię. Ludzie ulegli złudnemu przekonaniu, że tylko micro, subatomowy świat i kosmos pozostają tajemnicą. Z bakteriami radzono sobie stosując szeroką gamę antybiotyków i środków antyseptycznych z powtarzające się mniej lub bardziej typowe infekcje wirusowe zwalczano na ogół skutecznie stosując szczepionki.

Wojny i głód na większą skalę przestały zagrażać ludzkości i wielu wydawało się, że jedynym zmartwieniem jest zmieniający się klimat i zanieczyszczenie środowiska a jeśli w jakiś sposób potrafimy to zatrzymać to zmierzamy nieuchronnie do świetlanej przyszłości w której będziemy zdrowsi, żyli dłużej, posiadali coraz więcej możliwości i zaznawali coraz większego poczucia szczęścia. Doskonale pisze o tym Yuval Noah Harari w swoich książkach Homo Deus i 21 lekcji na XXI wiek.

Aż tu nagle taka nieprzyjemna niespodzianka. Natura przypomniała, że jesteśmy jej żywą częścią i nadal podlegamy jej prawom. Co prawda w dużym stopniu nad nią panujemy, ale nie nad wszystkim i nie wszystko daje się przewidzieć.

Prawdziwym i zaskakującym prorokiem okazał się Bill Gates, który 5 lat temu w 2015 roku w swoim wystąpieniu na konferencji fundacji TED prawie dokładnie to przewidział (dostępna na You Tube TED, Bill Gates)

Świat jest zaskoczony i zdezorientowany włączając w to przywódców politycznych i naukowców. Z rzeki docierających informacji możemy się dowiedzieć, że nie ma na dobrą sprawę żadnego leku o udowodnionej skuteczności, przypuszcza się, że co najmniej za pół roku powstanie szczepionka choć nie wiadomo jak skuteczna. Kiedy nie bardzo wiadomo co powiedzieć w środkach masowego przekazu a społeczność się tego domaga prominentne osoby zalecają mycie rąk tak jak by wirus który głównie atakuje płuca przenosił się przez uścisk dłoni. Nikt nie wie kiedy pandemia się skończy, przypuszcza się, że potrwa parę lub kilka miesięcy.

Populacja świata a głównie światowe mocarstwa wydały nieprawdopodobnie duże sumy na najróżniejsze bronie a tymczasem atak przyszedł z zupełnie nieoczekiwanej strony. To trzecia wojna światowa tym razem z niewidzialnym wirusem, która jak niektórzy twierdzą spowoduje ekonomiczny zapad większy od tego największego w pamięci współczesnego świata w 1930 roku.

 

Inni 21.05.2019

 „Wobec próby narzucenia w warszawskich przedszkolach i szkołach przymusu tzw. +edukacji seksualnej wg. standardów WHO+, zagrażającej zdrowiu psychicznemu i fizycznemu dzieci oraz nastolatków, naszym obowiązkiem, jako lekarzy, jest stanowczo zaprotestować" – czytamy w stanowisku Katolickiego Stowarzyszenia Lekarzy Polskich (KSLP) w sprawie karty "LGTB+".

Choć nie godzę się z  większością poglądów słynnego już prof. Chazana , który wraz z innymi podpisał ten apel i nie darzę sympatią jego koniunkturalnej postawy ani na ogół nie popieram apeli o podłożu religijnym to jednak w tym przypadku podpisuję się pod poniżej cytowanym protestem.

Członkowie stowarzyszenia wyrazili przekonanie, że "tego typu +pedagogika+, zniekształcająca prawdę o ludzkiej płciowości, skupiona na wpajaniu dzieciom od najmłodszych lat karykaturalnej wizji seksualności, może być wyrazem jedynie skrajnej nieodpowiedzialności, braku podstawowej wiedzy o rozwoju osoby ludzkiej od wczesnego dzieciństwa lub zakamuflowanej ideologii".

KSLP w swoim stanowisku wskazało, że "seksualność każdej osoby stanowi jej najbardziej intymny wymiar i tajemnicę, chronioną naturalnie odczuwanym wstydem". "Edukowanie dzieci publicznie - w grupie – jest pogwałceniem tej intymności, budzi reakcje odrazy, lęku, wycofania lub wzburzenia z agresją i wulgaryzmami. Wywołuje zranienia, których następstwem są zaburzenia w sferze psychicznej, fizycznej i konflikty w sferze moralnej. Już teraz obserwujemy narastającą liczbę młodocianych pacjentów, cierpiących z powodu zaburzeń, których źródłem jest nasycony erotyzmem i brutalnością przekaz medialny" - dodano w stanowisku.

Lekarze podkreślili, że są zobowiązani "do zdecydowanego sprzeciwu wobec autorytarnego wprowadzania tych groźnych dla zdrowia i życia dzieci programów". "Domagamy się natychmiastowego anulowania +Deklaracji LGBT Plus+ i zaniechania wszelkich prób wprowadzania podobnych +eksperymentów+ na dzieciach w przyszłości" – napisali.

W połowie lutego prezydent Warszawy Rafał Trzaskowski podpisał tzw. deklarację "LGBT+". Dokument zakłada działania w takich obszarach, jak: bezpieczeństwo, edukacja, kultura i sport, administracja, a także praca. W dziedzinie edukacji w deklaracji zapowiedziano m.in. wprowadzenia edukacji anty dyskryminacyjnej i seksualnej w każdej szkole, uwzględniającej kwestie tożsamości psychoseksualnej i identyfikacji płciowej, zgodnej ze standardami i wytycznymi Światowej Organizacji Zdrowia (WHO).

Uważam, że powyższy protest (apel) jest napisany z rozsądkiem, inteligentnym, kulturalnym językiem  i nie zalatuje doktrynami religijnymi.

Niektórym się wydaje, że można odkrywać świat na nowo i zapominają, że instynkt płciowy jest najbardziej pierwotną siłą istniejącą miliony czy nawet miliardy lat zanim pojawił się rodzaj ludzki. Bez niego nie było by życia na ziemi i co za tym idzie na końcu tego długiego łańcucha ewolucji nie było by nas.

Ze świętym oburzeniem wielu z nas reaguje kiedy usiłuje się wprowadzić na rynek genetycznie modyfikowane produkty żywnościowe, kiedy dochodzą do nas informacje o próbach inżynierii genetycznej zarodków.

Ta deklaracja LGBT + to nic innego jak usiłowanie przekonywania ludzi, że błąd natury polegający na zaburzeniu prawidłowego rozwoju płciowego to nie tylko sprawa normalna, ale wręcz powód do chwały hi hi hi.

 

Wiara 20.05.2019

Moja intensywna praca zawodowa a ostatnio zaangażowanie w tzw projekty rozwojowe, które mają na celu poprawić jakość naszego leczenia nie sprzyjały kontynuacji mojego bloga, ale w końcu się zmobilizowałem.

Jest tyle spraw którymi chciałbym się podzielić z innymi osobami, niestety tu na miejscu „skąd ptaki zawracają” jak to barwnie określił kiedyś mój kolega, który mnie tu odwiedził, co miało oznaczać koniec świata nie bardzo jest z kim dzielić  rozważań. Na szczęście istnieje internet ze swoim blogiem.

Ostatnio dominującym tematem w Polsce jest sprawa pedofilii w kościele. Jest to niewątpliwie sprawa godna potępienia, ale pedofilia jest tylko jedną z wielu odchyleń od normalnej seksualnośći człowieka i nie dotyczy ona tylko księży. To fakt, że żyjąc w celibacie a zatem bez normalnego życia płciowego są oni bardziej narażeni na tego typu odchylenia. Drugim czynnikiem nasilającym negatywną reakcję społeczeństwa jest fakt iż księża sami stawiają się na straży wszelkiej moralności. Dodatkowym czynnikiem, który dolewa oliwy do ognia jest bezwzględna walka ugrupowań politycznych z których jedno stara się wykorzystywać kościół dla swoich politycznych sukcesów co wywołuje agresywną reakcję strony przeciwnej.

Podnoszą się głosy domagające się przeprosin , kajania się ze strony kościoła a także zaostrzenia kar i ich bezwzględnego egzekwowania. Myślę, że nadszedł czas aby kościół Rzymsko-Katolicki dokonał zasadniczej zmiany a mianowicie zniósł celibat, wtedy wiele z tych bulwersujących wydarzeń nie miało by miejsca. Anglikanie nie mają większych kłopotów z wiarą w Boga choć muszą dodatkowo wierzyć swoim żonom.

 

Lato 2014, na wakacjach w Polsce 20.08.2014

Znowu jak co roku spędziłem część urlopu w Polsce i znowu starałem się dostrzec co się zmieniło a także jak wyglądamy na tle innych krajów.

Pierwsze kroki po wyjściu z samolotu przekonały  mnie, że pomimo dokonywanych licznych zmian na terenie lotniska im. Chopina nadal przylatujących oczekuje ta sama co przed latyścieżka zdrowia będąca sprawdzianem ich tężyzny fizycznej. Najpierw jest wspinanie się ścieżką trzykrotnie zakręcającą na znacznie wyższy poziom co u niektórych osób powoduje zadyszkę, aby potem żeby było śmieszniej zjeżdżanie w dół ruchomymi schodami. Powinno być dokładnie odwrotnie, ale od lat nic się nie zmienia. To taki miły swojski akcent na przywitanie.

Kolejnym zawodem  była dla mnie podróż pociągiem do Bydgoszczy. Najpierw jeszcze na dworcu Warszawa Centralna wjechałem windą z głównej hali do małej poczekalni na górze, gdzie niecierpliwie oczekiwana  toaleta okazała się nieczynna. Winda z poziomu hali z kasami jeździła tylko jeden poziom do góry. Za to druga z tego samego poziomu jeździła tylko w dół i to tylko na jeden peron.

Jedna świetlna tablica głosiła że pociąg do Bydgoszczy odchodzi z peronu 4go o 13tej, a druga że z peronu 3go o 12:54. Przedział 1szej klasy w niczym nie odbiegał od tego co widziałem 30 lat temu. O toalecie w pociągu nie wspomnę aby nie zasłużyć na miano malkontenta.

Byłem tym razem w dwóch miastach z którymi łączą mnie wydarzenia z przeszłości, w Lublinie w którym nie zauważyłem większych zmian i w Bydgoszczy. To ostatnie miasto, które kiedyś zrobiło na mnie fatalne wrażenie, kiedy do niego przyjechałem po raz pierwszy przed wielu, wielu laty z roku na rok zmienia się na lepsze, żeby nie powiedzieć pięknieje. Powstała ładnie zabudowana wyspa Młyńska z której bydgoszczanie są dumni a szereg starych budynków szczególnie tych wzdłuż Brdy zostało odremontowanych i pełni nowe funkcje. Zbudowano także imponujący most drogowy krzyżujący jedną z głównych arterii, nowy pomnik (rekonstrukcja dawnego) w centrum miasta i widać wiele innych nowych inwestycji. Zburzono nie pasujący do rynku starego miasta szklany budynek restauracji Kaskada. Słynny bydgoski cukiernik Sowa opanował ten rejon miasta i buduje tam na wyścigi kolejne budynki. Nie wiadomo dlaczego jeden z nich blokuje 1/3 szerokości wąskiej uliczki prowadzącej na rynek. To dysonans na który konserwatorzy nie powinni byli pozwolić. Myślę, że kiedy go wykończą ta część starego miasta będzie się nazywała Sowią dziuplą.

Wieczorem umówiłem się na wspominki z kolegą z dawnych lat w ogródku piwnym na starym mieście. Wszystko było by ładnie, gdyby nie przetaczające się pijane rozczochrane typy z czerwonymi gębami dopominające się jałmużny na piwo. To się nie zmieniło i odnoszę wrażenie, że nawet nasiliło. Pijaków widzi się na ulicach coraz częściej w dużych miastach a szczególnie w Warszawie. Uważam, że alkoholizm do pary z bezrobociem są jednymi z coraz bardziej toczących nas plag.

„Warszawo ty moja Warszawo” to tytuł pięknej i przejmującej piosenki śpiewanej niegdyś przez Fogga, ale ja wolę ją w wykonaniu Seweryna Krajewskiego w akompaniamencie gitary. Ma ona szczególny wydźwięk w dniach okrągłej, bo 70 rocznicy Powstania Warszawskiego. Kto chce ją odświeżyć w pamięci może ją łatwo odszukać na Chomikuj.pl.

Byłem w muzeum Powstania i zrobiło ona na mnie jak i na wielu innych wstrząsające wrażenie. Marzyło mi się wtedy, aby tą piosenkę nadawano z głośników powiedzmy co godzinę dla ludzi oczekujących na zewnątrz w kolejce po bilety. Wprowadzało by to ich w nastój jaki potem towarzyszył by im wewnątrz muzeum. W kilku miejscach na świecie istnieje coś podobnego jak na przykład w muzeum Van Gogha w Amsterdamie.

To bodajże najtragiczniejsze wydarzenie w historii naszego narodu, Holokaust stolicy państwa.

Jak mówią historycy była to ślepa zemsta Hitlera , który nienawidził Warszawy i skorzystał skwapliwie z okazji aby zniszczyć to miasto i wymordować jego mieszkańców. Miało w tym miejscu powstać 150 tysięczne niemieckie miasto z gettem dla polskich podludzi na praskim brzegu.

Tak na marginesie, byłem także ostatnio w Wiedniu, gdzie jest wiele dowodów na to, że pamięta się iż to król polski Jan Sobieski uratował stolicę Austrii od nawały tureckiej. W rewanżu parę wieków potem  psychopatyczny austriacki przywódca Niemiec zrównał z ziemią stolicę Polski.

Na temat Powstania powiedziano i przedyskutowano niemal wszystko. Ostatnio pojawiła się wspaniała książka Kanadyjki Alexandry Richie  „Warszawa 1944. Tragiczne Powstanie”.  Pozwala ona lepiej je zrozumieć na tle szerokiego opisu sytuacji na frontach i przedstawionej przeszłości poszczególnych zbirów którzy tam działali.

Bestialstwo  niemieckich żołnierzy i ich wspólników przekracza wszelkie ludzkie wyobrażenie. Starożytne greckie tragedie czy dramaty Szekspira wydają się przy tym bajeczkami dla grzecznych dzieci a horror współczesnych filmów może przy tym tylko śmieszyć. Nawet szeregowe zabijanie zwierząt w rzeźni jest o niebo bardziej humanitarne niż nieludzka, systematyczna, brutalna rzeź ludzi, niewinnych mężczyzn, kobiet i dzieci dokonana przez niemieckich, rosyjskich, ukraińskich i azerbejdżańskich zbirów.

Nasuwa się natarczywie pytanie jak to możliwe, że naród uważający się za bardziej kulturalny i cywilizowany od innych dokonał takiej potwornej zbrodni.

Nie wolno nam tego zapomnieć, ta książka wśród wielu innych książek i wspomnień powinna temu dopomóc.

Pamiętając o tych wydarzeniach musimy zrobić wszystko, aby nigdy więcej do tego nie dopuścić.

Weźmy przykład z Żydów, którzy w swojej polityce przyjęli zasadę postępowania tak aby ich Holokaust nigdy się nie powtórzył. Niestety nie mamy i nie będziemy mieć jak oni bezwarunkowego poparcia finansowego i militarnego największej potęgi świata ani bomby atomowej. Musimy zatem szukać innych rozwiązań, ale nie wolno nam ignorować tego co się stało i pozwolić aby koło historii znowu się obróciło.

Wydaje mi się, że to powinno być sednem naszej polityki zagranicznej i poniekąd wewnętrznej. Pokój nigdy nie trwa wiecznie, widzimy to doskonale na przykładzie tego co dzieje się na wschodzie. Na zachodzie jest spokój, ale jeżeli pewnego dnia dojdzie tam do władzy jakiś kolejny psychopata?

Niemcy planują zawsze na długą metę. Nigdy nie wyrazili chęci podpisania z nami traktatu pokojowego i zostawili sobie furtkę, aby w nadarzających się korzystnych dla nich okolicznościach zakwestionować nasze granice. Nie powinniśmy o tym zapominać

Na koniec serwisu informacyjnego podaje się zwykle informacje z dziedziny kultury, „kultury” i sportu. Uczynię to i ja.

Po długim okresie abstynencji postanowiłem zobaczyć jak wygląda współczesne kino w Polsce i jakie grają w nim filmy. Po długim namyśle, raczej z niedoboru niż nadmiaru ciekawych tytułów wybrałem „Herkulesa” bo to najnowszy film i do tego w tzw. 3D. Na sali siedziało 5 osób z czego większość opychała się prażoną kukurydzą, bo to teraz obowiązkowa norma. Po pół godzinie natrętnych reklam zaczął się film, który był, aby to określić zwięźle – taki sobie. Bajeczka dla dzieci oparta na mitologii z wyolbrzymionymi efektami wizualnymi i dźwiękowymi. Założyłem do uszu słuchawki od mojego telefonu aby stłumić hałas i jakoś wytrwałem.

Tak się złożyło, że podczas mojego pobytu polska klubowa drużyna piłkarska wygrała wysoko dwa mecze ze znacznie bardziej renomowanym przeciwnikiem i zakwalifikowała by się do dalszych rozgrywek zarabiając na tym wiele milionów euro. Niestety już przed rewanżowym meczem zaczęły się dziać dziwne rzeczy, bo ni z tego ni z owego odmówiono telewizji polskiej transmisji meczu. Potem żeby było dziwniej po praktycznie  wygranym drugim meczu trener wprowadził dosłownie w ostatnich minutach bez żadnej taktycznej potrzeby zawodnika, który w myśl przepisów nie miał prawa grać, co natychmiast zostało dostrzeżone przez oficjeli i polska drużyna została wyeliminowana. Nasuwa się pytanie ile z tych milionów, które zarobili przeciwnicy dostał trener Norweg, który podjął tą decyzję? Dlaczego znowu zrobiono z nas głupków?

Osiągnięcia polskiej medycyny 16.04.14.

Dowiaduję się z polskich mass mediów, które nota bene są coraz gorsze o ostatnich dokonaniach w tej dziedzinie. Śląski Uniwersytet Medyczny otworzył studia homeopatii i innych form niekonwencjonalnej  medycyny. Część ludzi uznała to za dowcip primaaprilisowy, ale potem okazało się to prawdą, ku zgrozie trzeźwo myślących.

Na nowo ku uciesze gawiedzi ma rozpocząć się proces doktora G jak o nim pisze prasa, czołowego, choć na pewno kontrowersyjnego polskiego kardiochirurga. Jest on oskarżany o branie pieniędzy, ale w tle stale przewija się konflikt z personelem, który nie pozostał bezczynny. Nie było by w tym nic dziwnego, gdyby nie to, że w procesie toczącym się ponad 4! lata został on najpierw skazany, potem uniewinniony z części zarzutów, wmieszani byli w to politycy i służba dochodzeniowa. Teraz postanowiono rozpocząć proces na nowo i przewiduje się, że potrwa on nie krócej niż poprzedni. Chwała polskiej medycynie i legislaturze!

O podobne przestępstwa zostali oskarżeni inni czołowi luminarze polskiej medycyny, profesor onkologii z Warszawy i neurochirurgii z Bydgoszczy, ale to tylko skromna próbka, jest ich znacznie więcej.

Wyrobioną opinię ma nasz współczesny system opieki zdrowotnej NFZ a ostatnio uchyla się rąbka tajemnicy poliszynela korumpowaniu lekarzy różnych szczebli przez bogate firmy farmaceutyczne, aby przepisywali dużo i często niepotrzebnych leków. Dotyczy to także producentów zawsze bardzo drogiego i nie zawsze potrzebnego na danym szczeblu sprzętu medycznego z zasady zagranicznego.

Państwowa dentystyka praktycznie nie istnieje a prywatna hula jak może. Podczas wakacji w Polsce za zrobienie nieskomplikowanego mostka zapłaciłem pięć tysięcy złotych. Praca dentystki nie zajęła więcej czasu niż godzinę, ale nie mogłem protestować, gdyż była to na dodatek moja dawna znajoma. Zą tą cenę można kupić dwa a nawet trzy niezłe laptopy!

Chwała polskiej medycynie i tym, którzy są za to odpowiedzialni. To co mnie kiedyś przerażało teraz niekiedy mnie uspokaja, kiedy uświadomię sobie  – że jestem tak daleko.

 

Opętanie?  30.03.14.

Obejrzałem ostatnio już raczej archiwalny film Kaligula z plejadą świetnych aktorów jak Peter O’Toole, John Gielgud, Helen Mirren. Postać Kaliguli gra Malcolm McDowell. Jego twarz i szeroko otwarte bez wyrazu obłąkane oczy wypisz wymaluj przypominają mi twarz jednego z naszych polityków. Aby ją zobaczyć wystarczy w Google wystukać Wikipedia, Malcolm McDowell i picture. Oczywiście nie wynikają z tego posądzenia o zbrodnie i bezeceństwa  jakich dopuszczał się obłąkany cesarz, ale wizualne podobieństwo jest uderzające.

                                                          

W minionym tygodniu właściciel lombardu w jednym z miast musiał się gęsto tłumaczyć bo umieścił na wystawie obraz Żyda liczącego pieniądze i spowodował tym wielki giewałt. Teraz w Poznaniu w centrum miasta eksponuje się olbrzymi plakat opluwający jeden z symboli naszych świętości narodowych jakim jest Papież JPII i jak na razie reakcja Polaków jest mizerna. Skąd biorą się takie grupy pseudo artystów i za czyje pieniądze to robią? To niesłychane, to może zdarzyć się tylko we współczesnej Polsce i między innymi dlatego tak wielu ją opuszcza.

 

Rozrachunek z przeszłością 17.01.13.

Nawiedzają mnie coraz intensywniej wspomnienia młodości. Myślę, że dla większości ludzi są one najpiękniejsze, najświeższe, bo nieskażone późniejszymi nie zawsze pozytywnymi doświadczeniami. Wspomnienia  tamtego okresu są najbardziej przejmujące, najintensywniejsze i najdłużej pamiętane. Oczywiście nie wszyscy w tym okresie doznają samych pozytywnych wydarzeń, ale ci, którzy mieli to szczęście zachowują je w pamięci do końca życia.

Dlaczego to piszę, otóż przeczytałem nie tak dawno przesłany mi internetem list słynnego kolumbijskiego pisarza, laureata nagrody Nobla Gabriela Garcia Marqueza, który podobno napisał go w mocno zaawansowanym wieku, kiedy dowiedział się o wyroku na swoje życie jaki zgotowała mu nieuleczalna choroba. List ten mnie poruszył, bo zawiera stwierdzenia z którymi nie spotykamy się na co dzień a które czasem warto sobie uświadomić. Oprócz wielu ciekawych i przejmujących myśli jest tam jedna, która szczególnie utkwiła mi w pamięci. Wspomnienia mają jedynie wtedy głębszy sens jeśli można się nimi podzielić. A oto cały ten list:

 

"Jeśliby Bóg zapomniałby przez chwilę, że jestem marionetką i podarował mi odrobinę życia, wykorzystałbym ten czas najlepiej jak potrafię. Prawdopodobnie nie powiedziałbym wszystkiego, o czym myślę, ale na pewno przemyślałbym wszystko, co powiedziałem. Oceniłbym rzeczy nie ze względu na ich wartość, ale na ich znaczenie. Spałbym mało, śniłbym więcej, wiem, że w każdej minucie z zamkniętymi oczami tracimy 60 sekund światła. Szedłbym, kiedy inni się zatrzymują, budziłbym się, kiedy inni śpią. Gdyby Bóg podarował mi odrobinę życia, ubrałbym się prosto, rzuciłbym się ku słońcu, odkrywając nie tylko me ciało, ale moją duszę. Przekonywałbym ludzi jak bardzo są w błędzie myśląc, że nie warto się zakochać na starość. Nie wiedzą, bowiem, że starzeją się właśnie, dlatego, iż unikają miłości! Dziecku przyprawiłbym skrzydła, ale zabrałbym mu je, gdy tylko nauczy się latać samodzielnie. Osobom w podeszłym wieku powiedziałbym, że śmierć nie przychodzi wraz ze starością, lecz z zapomnieniem (opuszczeniem). Tylu rzeczy nauczyłem się od Was ludzi… Nauczyłem się, ze wszyscy chcą żyć na wierzchołku góry, zapominając, że prawdziwe szczęście kryje się w samym sposobie wspinania się na górę. Nauczyłem się, że kiedy nowo narodzone dziecko chwyta swoją maleńką dłonią po raz pierwszy palec swego ojca, trzyma się go już zawsze. Nauczyłem się, że człowiek ma prawo patrzeć na drugiego z góry, tylko wówczas, kiedy chce mu pomóc, aby się podniósł. Jest tyle rzeczy, których mogłem się od Was nauczyć, ale w rzeczywistości na niewiele się one przydadzą, gdyż, kiedy mnie włożą do trumny, nie będę już żył. Mów zawsze, co czujesz i czyń, co myślisz. Gdybym wiedział, że dzisiaj po raz ostatni zobaczę Cię śpiącego, objąłbym Cię mocno i modliłbym się do Pana, by pozwolił mi być Twoim aniołem stróżem. Gdybym wiedział, że są to ostatnie minuty, kiedy Cię widzę, powiedziałbym „kocham Cię” a nie zakładałbym głupio, że przecież o tym wiesz. Zawsze jest jakieś jutro i życie daje nam możliwość zrobienia dobrego uczynku, ale jeśli się mylę, i dzisiaj jest wszystkim, co mi pozostaje, chciałbym Ci powiedzieć, jak bardzo Cię kocham i że nigdy Cię nie zapomnę. Jutro nie jest zagwarantowane nikomu, ani młodemu, ani staremu. Być może, że dzisiaj patrzysz po raz ostatni na tych, których kochasz. Dlatego nie zwlekaj, uczyń to dzisiaj, bo jeśli się okaże, że nie doczekasz jutra, będziesz żałował dnia, w którym zabrakło Ci czasu na jeden uśmiech, na jeden pocałunek, że byłeś zbyt zajęty, by przekazać im ostatnie życzenie. Bądź zawsze blisko tych, których kochasz, mów im głośno, jak bardzo ich potrzebujesz, jak ich kochasz i bądź dla nich dobry, miej czas, aby im powiedzieć „jak mi przykro”, „przepraszam”, „proszę”, „dziękuję” i wszystkie inne słowa miłości, jakie tylko znasz. Nikt Cię nie będzie pamiętał za Twoje myśli sekretne. Proś, więc Pana o siłę i mądrość, abyś mógł je wyrazić. Okaż swym przyjaciołom i bliskim, jak bardzo są ci potrzebni."

 

 

 

Znowu na linii po długiej przerwie (jak ten czas szybko leci)   17.01.13

Muszę znowu zacząć pisać, żeby móc wyładować emocje wywołane tym co dzieje się na świecie. Jestem zdany na tzw globalne telewizje jak CNN, BBC World, France 24 i Al Jazira i inne, nie mam natomiast dostępu do polskiej telewizji. Wczoraj tzw wojownicy wolnej Syrii a raczej banda opłacanych i uzbrojonych z zewnątrz zbirów w tym członkowie Al Kaidy nie zawahała się zaatakować uniwersytetu w Aleppo w którym rozpoczął się pierwszy dzień sesji egzaminacyjnej. Zginęło 80 ludzi w większości studentów a ponad 200 odniosło rany. Al Jazira mieniąca się stacją arabską w której nota bene znalazło ciepły kąt wielu reporterów z BBC i innych zachodnich stacji jako pierwszą dziś wiadomość podała uziemienie felernego samolotu Boeing 787 w Japonii a potem przygotowania Francji do ataku w Mali, gdzie rzekomo rośnie zagrożenie Al. Kaidą. Dlaczego zamiast w Mali Francuzi nie wylądowali w Syrii aby chronić tamte społeczeństwo przed zbirami i terrorystami o tym media milczą.

Zachodnie media wałkują od miesięcy na wszystkie strony sprawę kolarza wszech czasów, bo tak go do niedawna nazywano, Lance’a Armstronga oskarżanego o dopping. Wszyscy go o to podejrzewają, bo wygrał siedem razy pod rząd Tour de France co nie zdarzyło się nikomu innemu. Nie udowodniono mu tego jednak w sposób niekwestionowany, ale nadal zarzuca mu się oszustwo.  Zarzuty opierają się na podstawie zeznań innych osób. Telewizje huczą od tej afery a komentatorzy poświęcają mu tyle krytycznych uwag jak by był wrogiem publicznym numer jeden naszych czasów. Niedawno pokazano jak  L. Armstrong był dekorowany przez byłego prezydenta USA Georga W. Busha. To że Bush oszukał swoje i dużą część światowego społeczeństwa kłamiąc, że Irak ma broń masowego rażenia a potem w imię tego wywołał bezsensowną i tragiczną wojnę w której zginęło setki tysięcy obywateli Iraku i parę tysięcy Amerykanów jakoś nikt nie wypomina. Jeśli nawet Armstrong kłamie, co nie jest do końca pewne to jak się ma jego kłamstwo do kłamstwa George W. Busha i jego tragicznych następstw? Armstrongowi odebrano jego trofea a co powinno spotkać Busha?

 

Kiedy się pochylę widzę wszystko w tyle   4.11.11

Ostatnie wydarzenie, wspaniałe, szczęśliwie zakończone lądowanie uszkodzonego samolotu, które stało się szeroko komentowanym sukcesem pilota Polaka napełniło nas wszystkich uczuciem satysfakcji i dumy. Jest nam tak przyjemnie, kiedy niemal cały świat dowiaduje się, że Polak lub Polska odniosła sukces. Niestety jest ich tak mało. Myślę, że wszyscy zgodzą się, że naszym wielkim sukcesem na przestrzeni ostatnich dekad był wybór Polaka na Papieża. Byliśmy z tego dumni i szczęśliwi, zazdrościł go nam świat. Niestety my sami zgodziliśmy się aby niechętne nam środowiska na świecie podważały jego wielkość. Co gorsza w naszym kraju znalazły się indywidua, które dla sensacji, poklasku gawiedzi, i w końcu osobistych zysków gotowi są go opluwać.

Byliśmy dumni z tego, że Polska była pierwszym krajem, który zrzucił jarzmo komunizmu, niestety dziś na świecie mało kto o tym pamięta a ruch, który się do tego przyczynił zdegenerował się i skarlał.

Niewątpliwym sukcesem było wstąpienie do Unii Europejskiej i NATO. Daje to nam poczucie kogoś kto został przyjęty do bogatszej i silniejszej rodziny. Na ile było to naszą zasługą a na ile po prostu logicznym biegiem wydarzeń to inna sprawa.

Udało nam się pomimo wszystkich naszych wad i ułomności poprawić znacząco sytuację ekonomiczną kraju i uniknąć jak dotąd szczęśliwie większych ekonomicznych kryzysów. Tu również nasuwa się pytanie na ile było to naszą zasługą a na ile wynikiem tego, że udało nam się wskoczyć do szerszej i szybciej płynącej rzeki.

To pokrótce te największe i najważniejsze pozytywne wydarzenia ostatnich dekad, ale codzienne życie składa się z małych wydarzeń i radości.

Radość sprawia nam, kiedy przynosimy do domu większą pensję, kupujemy nowy samochód, przeprowadzamy się do nowego mieszkania, ale to nie wszystko. Innego rodzaju radość odczuwamy, kiedy wygrywa nasza drużyna piłkarska a jeszcze większą kiedy jest to drużyna narodowa. Cieszymy się kiedy nasi sportowcy innych dziedzin zajmują pierwsze miejsca w skali międzynarodowej a nie tylko międzywojewódzkiej. Dumę budzą w nas prawdziwe osiągnięcia w dziedzinie nauki, sztuki itp. Niestety w porównaniu w wieloma mniejszymi krajami wypadamy w tych dziedzinach delikatnie mówiąc skromnie. Ktoś może powiedzieć, że płacimy cenę wieloletniego ubezwłasnowolnienia, ale to tylko część prawdy. Rozejrzyjmy się wokół. Finlandia chlubi się na cały świat swoją Nokią i jednym z najwyższych standardów życia, Mała Litwa z którą choć kiedyś łączyły nas braterskie stosunki wyraźnie nas lekceważy a jej obywatele bez wiz wjeżdżają do USA o czym my od lat tylko marzymy. Nasza polityka w stosunku do Ukrainy przyniosła kompletne fiasko. Co ciekawe pomimo, że wydarzenia polityczne na Ukrainie nie są popularne na zachodzie kraj ten w reportażach CNN i BBC pokazywany jest znacznie lepiej, wręcz z sympatią w porównaniu z Polską.

Teraz krztyna wspomnień. Pamiętam kiedy siedziałem jako dziecko na stadionie Dziesięciolecia obserwując słynne wówczas dwu i trójmecze lekkoatletyczne. Nie zapomnę zwycięstw Krzyszkowiaka, Chromika, Sidły, Szmita, Kirszenstein i wielu innych. To były prawdziwe światowe nie „nadmuchane” przez mass media gwiazdy. Nasze zwycięstwa szablistów, szpadzistów, bokserów, wreszcie krótki ale chwalebny okres naszej piłki nożnej, gdzie te czasy.

Ostatnio przeczytałem o swoistym sukcesie z rodzimego podwórka. Żerań niegdyś produkujący samochody, którego nikt nie chciał zostaje zamieniony na jarmark co prawda nie globalny ale jak by nie było Jarmark Europa. Co pewien czas nasze mass media raczą nas informacjami w rodzaju „polscy uczniowie zbudowali prototyp pojazdu księżycowego” lub „polscy naukowcy w Ameryce skonstruowali najlepszy system nawigacji samochodowej”. Zwykle w takich anonsach jest odrobinka prawdy ale podane jest to w taki sposób, że nie zorientowany czytelnik natychmiast puszy się z dumy. To samo dotyczy mylących informacji dotyczących naszych mizernych osiągnięć w sporcie. W końcu trzeba o czymś pisać.

Cóż, tak to dla mnie wygląda, kiedy się pochylam nad naszymi osiągnięciami. Używając tego ostatnio popularnego należącego do nowomowy frazesu zawsze przypomina mi się powiedzonko mojego kolegi, który mówił „kiedy się pochylę widzę wszystko w tyle”, koniec cytatu.

 

 

Boski Internet  25.2.11

 Internet jest czymś do czego jest się łatwo przyzwyczaić a potem trudno bez niego żyć. Słyszy się często, że ktoś jest uzależniony od Internetu. Sam Internet nie działa jak narkotyk, Internet jest tylko skomplikowanym i wszechstronnym narzędziem za pomocą którego przedostajemy się do innego świata. Ten inny świat pozostaje w związku z naszym realnym światem, ale przez to, że daje nam nazwał bym to może nieco entuzjastycznie poczucie niemal boskich możliwości, jest tak atrakcyjny i uzależniający.

 W Internecie tracimy poczucie odległości, w jednej chwili możemy przenosić się z jednego miejsca na drugie, nawiązywać kontakty słowne i wizualne z ludźmi na różnych kontynentach bez czekania na list od nich czy kupowania  biletu lotniczego. Czyż nie mówi się, że tylko Bóg może być wszędzie w tym samym czasie?

Czujemy, że nie istnieje wiedza, która była by dla nas niedostępna. W ułamku sekundy jesteśmy w stanie dać odpowiedź niemal na każde pytanie posługując się coraz lepszymi wyszukiwarkami i elektronicznymi encyklopediami. Czyż nie mówi się, że tylko Bóg wie wszystko? Wydaje mi się, że to są te dwie główne cechy Internetu nadające mu charakter „boskości” i przez to powodujące uzależnienie,  jest ich jednak jak wiemy dużo więcej.

Przed wielu laty obserwując nieudane związki wielu moich znajomych i przyjaciół zastanawiałem się dlaczego tak się dzieje i doszedłem do wniosku, że jednym z głównych powodów jest ich niewłaściwy dobór. Z kolei ten niewłaściwy dobór wynika z jego ograniczenia. Łączymy się w związki z naszymi partnerami w szkole, na studiach, w pracy czy spośród grona znajomych. Wydawać by się mogło, że to duża grupa ludzi, ale kiedy się zastanowić, że po pierwsze nasi wybrańcy muszą znaleźć się w odpowiedniej grupie wiekowej, być wolnego stanu i w miarę atrakcyjni to ta grupa gwałtownie się zawęża. Moim zdaniem to maksymalnie 20 – 30 osób którymi możemy być zainteresowani, które możemy spotkać na drodze naszego życia, kiedy jesteśmy w trakcie poszukiwania partnera. Jeżeli weźmiemy pod uwagę że odmiany ludzkich potrzeb są bardzo zróżnicowane to nie jest to koszyk bardzo urozmaicony. Natura co prawda dbając o ciągłość biologii stara się łatać te braki dając nam to co niektórzy nazywają „chorobą miłości”, która trwa 3-4 lata to jest do czasu spłodzenia i zapewnienia podstawowych warunków egzystencji następnego pokolenia, ale potem kiedy gorączka opada braki wychodzą na wierzch. „Zakażony” już wówczas Internetem uznałem, że jest to wspaniałe narzędzie znakomitego rozszerzenia pola wyboru życiowego partnera. Warunkiem skuteczność musiał być odpowiednio profesjonalnie i kulturalnie opracowany program.
W ostatnim okresie przypadkowo trafiłem na portal eDarling działający w wielu krajach Europy w tym i w Polsce, opracowany przez Niemców. Jakie było moje zdziwienie i radość, kiedy stwierdziłem, że to niemal dokładnie to o czym przed laty myślałem.

 Moja internetowa dyskutantka, kiedy jej się o tym zwierzyłem zarzuciła mi, że to nienaturalne i niemal odhumanizowane. Nie zgadzam się z tym ponieważ profesjonalnie opracowana ankieta, jej fachowa interpretacja przez socjologów, umożliwienie nawiązania jedynie wstępnego kontaktu  pozostawia szerokie pole dla naturalnych, przez wieki i ewolucję stworzonych mechanizmów doboru.

Nie chcę więcej pisać o szczegółach, kogo to interesuje może łatwo zalogować się w portalu i zobaczyć jak to działa.

Mieszkam od dłuższego czasu poza granicami kraju. Wielokrotnie znajduję się w sytuacji, kiedy chciałbym wysłać do kogoś, lub do jakiegoś urzędu tradycyjny list zwykłą pocztą. Niestety z miejsca gdzie jestem podróż listu do Polski trwa około półtora tygodnia. Od długiego czasu myślałem, że powinien powstać w kraju serwis, który przyjmował by e-maile z dalekich stron, drukował je na wybranym papierze wybraną czcionką i wysyłał do adresata oczywiście po pobraniu stosownej opłaty zwykłą pocztą. Z trudem znalazłem kiedyś w Internecie taki serwis z siedzibą bodajże w Bydgoszczy. Próbowałem z niego skorzystać, niestety nie odpowiadał a teraz już go nie mogę odszukać.

 Pomimo ich nieprawdopodobnej popularności nie jestem zwolennikiem tzw. portali społecznościowych. Już sama nazwa mnie odrzuca nie mówiąc o zawartości. Kiedyś z ciekawości zapisałem się do Facebooka, aby zorientować się o co w nim chodzi.
Prawdę mówiąc nie znalazłem w tym nic ekscytującego. Ktoś kogo słabo znałem chciał koniecznie zostać moim przyjacielem. Kiedyś zgłosił się pewien poważny starszy pan, którego znałem jedynie z płaszczyzny zawodowej i byłem zaskoczony propozycją nawiązania kontaktu tą drogą. Zorientowałem się, że Facebook, któremu podaje się rodzaj swojej poczty elektronicznej i swój e-mailowy adres dostaje się do książki adresów znajdujących się w komputerach  jej użytkowników i kiedy się pokryją traktuje to jako okazję wysłania propozycji bez pytania o zgodę adresatów. Bardzo mnie to zdziwiło i zbulwersowało. Odczułem to jako naruszenie mojej prywatności.
Poza tym informacje wymieniane na takim portalu to zwykle nieistotne bla bla bla nadchodzące z różnych stron. Myślę, że działa tu trochę chęć popisania się przed innymi, zobaczcie ilu i jakich mam znajomych. Mniej chodzi o treść wymienianych informacji. Wreszcie jak w starym powiedzeniu „kiedy nie bardzo wiadomo o co chodzi zwykle chodzi o pieniądze. Tak też jest i tutaj. Sprytny właściciel Facebooka Zukerberg robi wszystko aby mieć jak najwięcej użytkowników, bo wtedy proporcjonalnie do ich liczby rosną jego miliardowe dochody.

Wielką zaletą Internetu i publikacji w nim zawartych jest to, że można na nie natychmiast reagować zamieszczając swoją opinię na tzw. forum. Daje to poczucie uczestniczenia w dyskusji i przez to niezwykłą przewagę nad publikacjami na przykład gazetowymi gdzie przepływ informacji odbywa się tylko w jedną stronę.

 Ja sam często korzystam z takiego uczestniczenia w dyskusji co szczególnie w mojej sytuacji oddalenia od kraju daje mi wielką satysfakcję. Wiele tradycyjnych gazet ma swoje wersje internetowe, ale zaczynają się pojawiać gazety wydawane już tylko w Internecie. Zmierzch tradycyjnych wydawnictw jest tylko kwestią czasu.

Słabą stroną owych internetowych forum jest ich w większości niski poziom, odstręczający od wzięcia udziału w dyskusji. Pojawiają się na nich takie potworki jak „czuły Antek”, które za swój styl przyjmują zniekształcanie gramatyczne i ortograficzne każdego wyrazu i zdania. Podejrzewam, że kryje się za tym prawdziwy półanalfabetyzm a ten styl ma tylko za zadanie ukryć autentyczne błędy w morzu innych. Są fora, których poziom jest zadowalający, na przykład w elektronicznym wydaniu Polityki, ale to raczej rzadkość. Uważam że obowiązek spoczywa na tych, którzy tworzą takie forum. Istnieje wiele sposobów aby utemperować głupków i analfabetów.

 "Miałem sen", że w Internecie powstało coś w stylu dawnego angielskiego elitarnego klubu. Klub ma swoją identyfikującą go intrygującą nazwę. Aby stać się jego członkiem należy mieć dwie osoby wprowadzające będące już członkami klubu. Członkostwo w takim klubie wymaga opłacania symbolicznej rocznej składki. Zarząd klubu decyduje nad jakimi zagadnieniami ma się odbywać dyskusja i dba, aby jej poziom nie wykraczał poza ustalone kulturalne formy. Dyskutanci posługują się swoimi autentycznymi nazwiskami. Jeden klub decyduje się, aby dyskusja była otwarta dla wszystkich uczestników Internetu a inny ogranicza ją jedynie do zamkniętego grona. Każdy klub prezentuje publicznie listę swoich członków, która nigdy nie jest zbyt duża. Już sama przynależność do takiego elitarnego klubu nobilituje i czyni go obiektem pożądania,  i tak dalej i tak dalej. Czy to nie ciekawy sen?

 Brakuje mi w Internecie jeszcze jednej wydawało by się oczywistej sprawy, takiej jak książka adresowa podobna do tej jaką była kiedyś książka telefoniczna. Wiem, że są książki z adresami biznesowymi ale brakuje książki z osobami prywatnymi. Każdy kto chciał by umieścić swój adres pocztowy, e-mailowy i numer telefonu mógł by uczynić to własnoręcznie i bezpłatnie. Książka była by elektronicznie podzielona na miasta, dzielnice itp. Koszta takiej działalności mogły by być pokrywane z załączanych reklam. To kupa pieniędzy do wzięcia dla kogoś kto to zorganizuje, może on stać się polskim Zukerbergiem (tym miliarderem of Facebooka). Że nie będzie chętnych do wpisywania się, że każdy chce być incognito – to nieprawda. Ja deklaruję, że wpiszę się pierwszy.


 

Zły los? 11.4.10

Tak jak wszyscy rodacy czuję się zaszokowany i przygnębiony ostatnim tragicznym wydarzeniem jakie spotkało mój naród. Tak jak chyba wielu ludzi teraz zadaję sobie pytanie, czy przypadkiem nie jesteśmy rzeczywiście narodem wybranym, ale wybranym nie tak jak głosili to nasi wieszcze, ale przez niepowodzenie, nieszczęście tragedię losu i ludzi.

Wystarczy wspomnieć te wieloletnie utraty niepodległości, nie do końca wygrane, albo przegrane wojny. Zostaliśmy narodem, który pod wieloma względami wśród narodów europejskich najbardziej ucierpiał w czasie drugiej wojny światowej. Dlaczego dotyczyło to wszystko właśnie nas?

Pamiętamy niedawne obchody wybuchu drugiej wojny światowej obchodzone na Westerplatte a więc tu gdzie ta wojna się zaczęła i odcisnęła największe piętno. Teraz obchody rocznicy mordu w Katyniu rozbite z powodów politycznych, rzekłbym małostkowych na dwa etapy, które skończyły się taką tragedią.

Pomijając odległą historię, bo to raczej sfera dla historyków, którzy się na tym znają, jeśli zastanowimy się, czy mogliśmy uniknąć tragedii drugiej wojny światowej, moim zdaniem nie. Nawet gdybyśmy się poddali i przyjęli wszystkie żądania Niemców to i tak oni starali by się nas wykończyć, może zmniejszyło by to jedynie straty.

Czy rzeczywiście przydarzyły się nam ostatnio same tragedie i niepowodzenia? Wiemy dobrze że los nie był aż taki zły. Przed laty wybrano na Papieża Polaka, upadł znienawidzony system komunistyczny i wydostaliśmy się spod ścisłego nadzoru naszego wielkiego wschodniego sąsiada a on sam stracił wiele ze swojego wigoru. Dostaliśmy się do Unii Europejskiej i przyjęto nas do NATO ze wszystkimi pozytywami tych wydarzeń. Sytuacja ekonomiczna w Polsce, choć nie możemy porównywać się z rozwiniętymi krajami Europy nie wygląda źle.

Jednym z dotychczas nierozwiązanych problemów były złe stosunki z sąsiadami. Ku ogólnemu zaskoczeniu na tle tych smutnych rocznic i wydarzeń ostatnio rysują się perspektywy poprawy stosunków z Rosją. Gdyby to się udało była by to dla Polski niezwykle ważna sprawa. Z dużym zdziwieniem, wręcz zaskoczeniem czytałem wypowiedzi na forum Onetu niezwykle pozytywnie oceniające postawę przywódców rosyjskich wobec ostatniej tragedii. Wygląda na to, że Rosja wyciąga do nas rękę, nie powinniśmy tego zaniedbać.

Wiele słyszeliśmy o tzw. tarczy antyrakietowej, której usilnie domagamy się od Amerykanów i która w co święcie wierzymy ochroni nas w przyszłości od imperialnych zapędów Rosji. Moim zdaniem to całkowicie błędne mniemanie. Rosja ma tak potężny arsenał militarny, nie tylko nuklearny, że parę rakietek na terytorium Polski to packa na muchy wobec niedźwiedzia. Jeżeli porównujemy je do tarczy to powiedzmy coś o mieczu. Tarcza jest niepotrzebna jeśli obok mieszka przyjaciel, który nie wejdzie do naszego domu z mieczem. Rosja wcale nie musi być naszym odwiecznym wrogiem. Uściśnijmy wyciągniętą rękę i uczcijmy to flaszką Stolicznej.
 

 

Po śmierci Jana Pawła II  przez cały okres związanych z tym wydarzeniem transmisji telewizyjnych, trwających kilka dni paliła się w moim domu świeczka.

Teraz chcę ją zapalić ku pamięci tych wszystkich wybitnych Polaków na czele z Prezydentem, którzy nas w tak tragicznych okolicznościach opuścili.

 

 

 

W Dziesiątą Rocznicę Pluskwy Millenijnej 12.12.09

 W ostatnim internetowym wydaniu Rzeczpospolitej przeczytałem blog pod tym tytułem, który przypomniał mi o tamtej histerii i pobudził do ogólniejszych refleksji nad naturą ludzką a właściwie jej ułomnościami.

Pamiętam tamten okres i napuszone, katastroficzne artykuły co może się wydarzyć kiedy nadejdzie nowe tysiąclecie. Choć ktoś może zarzucić, że łatwo jest być mędrcem po fakcie, to muszę szczerze z ręką na sercu przysiąc, że nie mogłem w tamtych czasach jakoś sobie wyobrazić i wytłumaczyć możliwości kataklizmu z powodu zapomnienia, że po 1999 roku następuje rok 2000. Wydaje się jednak że wielu ludzi na świecie w to uwierzyło lub dało się nabrać kaczkom dziennikarskim. Chyba właśnie owe kaczki rządne sensacji za wszelką cenę należy winić za skuteczną próbę ogłupienia światowej społeczności. Wydaje się, że zbyt łatwo wierzymy w to co napisane w gazecie i wygłoszone w radio lub telewizji a zbyt rzadko zatrudniamy tą część naszej osobowości zwanej zdrowym rozsądkiem. Inna sprawa, że dobry Bóg nie obdarzył nas po równo tym dobrodziejstwem.

Pluskwa milenijna nie jest wcale jedynym takim przypadkiem. Już w komentarzach do artykułu w Rzeczpospolitej wymieniane są podobne wydarzenia jak szalejąca po świecie jakiś czas temu ptasia grypa, a teraz co chwila atakująca inny kraj swojsko nazwana świńska grypa, która stała się jeszcze groźniejsza kiedy zmieniono jej nazwę na tajemniczo brzmiącą H1N1. To już niemal brzmi jak HIV i wywołuje podobny dreszcz strachu.

Ostatnie dni żyjemy przytłoczeni nadmiarem katastroficznych wiadomości o dramatycznym ocieplaniu się klimatu, który podniesie wody mórz i oceanów a wszystko to za sprawą ludzkiej  produkcji tzw. gazów cieplarnianych, głównie dwutlenku węgla. Tu i ówdzie podnoszą się głosy sceptyczne co do słuszności całej tej teorii ale giną one w oceanie „słusznie” przejętych bojowników o czystość natury.
Jeżeli nawet to prawda, że w ostatnich latach światowe temperatury rosną to to nic nowego pod słońcem. Właśnie pod słońcem, bowiem niekwestionowanym czynnikiem wpływającym na to co dzieje się na ziemi jest to jedyne źródło docierającej do nas energii. Wiemy, że w przeszłości ziemia pokrywała się lasami tropikalnymi właśnie z powodu gorącego klimatu, wiemy że nie tak dawno temu istniały okresy zlodowaceń, kiedy temperatura spadała. Kto był w Efezie czy Troi być może przypomina sobie jak daleko z nich do morza a przecież jeszcze 2-3 tysiące lat temu były to portowe miasta. Tak niewiele historycznego czasu upłynęło, aby tak dużo się zmieniło. Co z tego wynika, otóż to, że nasz klimat stale się zmienia i zmieniał się przez wieki, millenia, miliony lat bez naszego udziału.

Niewielu już ludzi, bo to stara historia, pamięta słynny Raport Rzymski mówiący że za 10 – 20 lat  wyczerpią się zapasy energetyczne świata takie jak ropa naftowa, gaz, węgiel. I co, nic takiego się nie stało. Wręcz przeciwnie, jak dotąd rosną ich nowo wykryte złoża. Oczywiście nie będzie to trwało wiecznie, ale ten katastroficzny i niegdyś niezwykle poważany raport można włożyć pomiędzy anegdoty.

W 2002 roku w okresie zachłyśnięcia się możliwością robienia pieniędzy w Internecie bardzo wielu uwierzyło że dopisania do nazwy firmy na przykład produkującej mydło .com przyniesie jej krociowe zyski. Co dziwne przez jakiś czas to funkcjonowało, ludzie dali się omamić cudowności tego nowego żywiołu, ale potem na przełomie 2002-2003 cudowny biznes inwestowania w firmy internetowe pękł  jak bańka mydlana i wielu inwestorów poniosło bolesne straty.

W tym roku został w USA zdemaskowany największy oszust wszechczasów nijaki Madoff. Dokonał on szwindlu na astronomiczną sumę 80 miliardów dolarów. Wystarczyło, że miał on budzącą zaufanie powierzchowność, był przez jakiś czas szefem jednej z największych giełd światowych Nasdaq, będąc Amerykaninem pochodzenia żydowskiego zdobył sobie zaufanie pochodzącej z tych samych kręgów amerykańskiej śmietanki finansowej. Kiedy go wreszcie przyłapano na oszustwach i wszystko wyszło na jaw aż trudno było uwierzyć naiwności powierzających mu pieniądze inwestorów.

Pomimo całej naszej inteligencji i wiedzy często bywamy naiwni i nadal łatwo wierzymy w różne cuda, przesądy i moce nadprzyrodzone jak chociażby kabałę, telepatię, medycynę homeopatyczną, astrologię, horoskopy, feralne liczby, czarne koty, czarne diabełki, które na nas czekają, różdżki wykrywające źródła wody, przepowiednie królowej Saby, uzdrowicielską moc znachorów, wróżby Cyganek itp.
Cóż , jak widać to także część naszej natury.

 

Zimna wojna rosyjsko-polska 31.10.09

Czytam w dzisiejszej prasie to co już wcześniej zwróciło moją uwagę, ale z jakichś trudnych do zrozumienia powodów nie spowodowało szerszych komentarzy.

Rosja i Białoruś przeprowadziły blisko granicy z Polską największe od czasu upadku ZSRR manewry wojskowe 30000 żołnierzy, obserwowane na miejscu przez prezydentów obu tych krajów Miedwiediewa i Łukaszenkę. Jak donosi "Wprost" przećwiczono desant na plaże o podobnym ukształtowaniu do polskich, użyto samolotów i rakiet mogących przenosić ładunki nuklearne a na dodatek przeprowadzono symulację stłumienia powstania zorganizowanego przez polską mniejszość na Białorusi. Wszystko to z powodu wyimaginowanego ataku polskiego na podmorski gazociąg budowany przez Rosjan wspólnie z Niemcami.

Czy trzeba więcej aby wzbudzić niepokój? Pretekstem do takich wielkich manewrów miało być rzekome zagrożenie przez Polskę gazociągu północnego i wewnętrznej sytuacji na Białorusi. Każdy zdaje sobie sprawę że taki argument to oczywisty nonsens. Rosja ma 13000 ładunków nuklearnych, które mogą być w każdej chwili przeniesione na dowolny skrawek globu przez rakiety i samoloty, ma potężną flotę atomowych okrętów podwodnych, zwiadowcze systemy satelitarne, nowoczesne myśliwce nie ustępujące amerykańskim, potężną armię pancerną i tak dalej. Polska ma nędznie wyposażoną armię, parę psujących się amerykańskich F16, brak floty itd. Właściwie nie ma o czym mówić.

Rosjanie dobrze o tym wiedzą i wiedzą, że Polska nie stanowi dla nich żadnego zagrożenia militarnego. A więc o co chodzi?

Jak pamiętamy Polska w ostatnich latach prowadziła politykę zagraniczną która stała w  sprzeczności z interesami Rosji. Brak zgody na budowę drugiej nitki gazociągu przez Polskę obok już  istniejącego, popieranie Juszczenki i jego ruchu politycznego, za co niczego w zamian nie uzyskaliśmy od Ukrainy. Popieranie prezydenta Gruzji i jego kontrowersyjnej polityki, która pomimo osobistego udziału naszego dzielnego prezydenta skończyła się dla Gruzji katastrofą i utratą części terytorium. Nieefektywna polityka wobec Białorusi za co płaci mieszkająca tam Polska mniejszość i tak dalej, i tak dalej.

Czy to znaczy, że powinniśmy poddać się każdemu życzeniu i żądaniu Rosji? Oczywiście nie, ale nasza możliwość manewru jest bardzo niewielka.

Nasz dzielny rząd na czele z prezydentem i ministrem spraw zagranicznych powinni zdawać sobie sprawę z tych realiów. Bardzo byśmy wszyscy chcieli być mocarstwem, choćby na średnią skalę, ale nim nie jesteśmy i wbrew temu co pisze w swojej nowej książce „Następne 100 lat „ Georg Friedman chyba nawet w takim okresie nie będziemy. Prawda jest taka, że będąc słabi nie mamy istotnego wpływu na kształtowanie się polityki nawet w naszym bliskim otoczeniu. A w takiej sytuacji za  nierozważne kroki i pobrzękiwanie szabelką trzeba niestety słono płacić.

 Rosja omija swoim gazociągiem Polskę i w przyszłości będzie mogła zamknąć kurek do Polski nie uszczuplając dostaw do zachodniej Europy, głównie do Niemiec. Rosja na pewien, dłuższy czas zamknęła praktycznie dostęp dla naszych statków do Zalewu Wiślanego a teraz udostępniła go łaskawie, ale nie dla wszystkich statków, które mogły by zawinąć do Elbląga. Dlaczego zamiast martwić się Gruzją nie wybudujemy kanału uniezależniającego nas od Rosji, co było by pewnego rodzaju odpowiedzią na rosyjski gazociąg omijający Polskę.

Czy te wielkie manewry blisko polskich granic świadczą o tym, że Rosja chce dokonać inwazji na Polskę i na przykład stworzyć sobie dostęp do obwodu Kaliningradzkiego. Wielce wątpliwe. Jak by nie było jesteśmy na szczęście członkiem Unii Europejskiej i NATO a więc był by to krok otwartej agresji przeciwko tym instytucjom. Chodzi tu raczej o zastraszenie Polski. A jaka powinna być nasza odpowiedź? Jak mówiła mi pewna znana mi osoba powinniśmy siedzieć cicho i robić swoje. A co to oznacza pozostawiam do dowolnej interpretacji.

 

Czy w dobie globalnego zniewolenia umysłów stać nas na coś takiego jak zdrowy rozsądek. Co wspólnego ma Windows 7 z wojną w Afganistanie? 25.10.09

Tak jak wielu innych niezbyt zadowolonych użytkowników Windows Vista czekałem z niecierpliwością i nadzieją na nową wersję tego programu licząc że skoro Microsoft sam przyznał, że ta wersja była nieudana i zarobił na tym miliardy dolarów, umożliwi łatwą i nie kosztową zamianę na wersję nowszą i lepszą.

Docierały wiadomości, że dla pewnej grupy klientów, którzy zakupili komputery z Vistą w ostatnim okresie będzie możliwość darmowego upgradu jak to się z angielska mówi a i wcześniejsi nabywcy tego programu będą mogli łatwo zamienić go na nowszy lepszy Windows 7. Teraz ku mojemu zawiedzeniu dowiaduję się, że ci którym obiecywano darmową wymianę muszą jednak płacić firmom u których kupili nowy komputer a całą resztę czeka skomplikowany i kosztowny proces zmiany Visty na Windows 7, o ile zdecydują się na ten krok. Najprostszym, ale najkosztowniejszym rozwiązaniem było by kupienie nowego komputera z zainstalowanym oryginalnie najnowszym programem Windows.

Tu przypomina mi się anegdota o synku, który pyta tatusia.  Tatusiu co to takiego ten Windows. Na co tatuś odpowiada, widzisz synku to jest taki program, który po polsku nazywa się okna. Jak ten program przychodzi w nowej wersji  to ja natychmiast otwieram okno i wyrzucam przez nie stary komputer. Stąd bierze się ta nazwa.

 Teraz zaczynam dobrze rozumieć głosy i instytucje domagające się demonopolizacji rynku przez jedną firmę. Jesteśmy złapani w kleszcze. Musimy kupić system operacyjny  Microsoftu bo jeśli spróbujemy używać na przykład Linuksa to okaże się, że wielu programów nie da się uruchomić bez kłopotu. Musimy kupować co parę lat kolejne nowsze wersje Windows, bo jeśli tego nie zrobimy to nie uda nam się bez kłopotu uruchomić starszych programów nawet tej samej firmy Microsoft, na przykład udanego programu encyklopedycznego z atlasem, jakim była Encarta. A zatem jesteśmy wpędzeni w korytarz tak jak bydło w zagrodzie, któremu pozostaje tylko pędzenie do przodu. Do gnania do przodu zmusza nas nie tylko masowy ruch całego otaczającego nas środowiska, ale także poganiacze z tyłu, którzy w postaci służb kontrolnych coraz bardziej rosną w siłę i stają się bardziej aktywni nie pozostawiając cienia nadziei na uskok w bok. Nie sposób ich rosnącej sile się dziwić, mają za sobą poparcie miliardowej fortuny, która chce rosnąć nadal. Nota bene Bill Gates właściciel Microsoftu po paru latach, kiedy to utracił pozycję najbogatszego człowieka świata na rzecz największego gracza giełdowego z USA a potem nowobogacza z Meksyku znowu wrócił na swoją pozycję.

 Mam jeszcze być może przewrotną refleksję dotyczącą Windows. Otóż używałem niemal wszystkich jego wersji poczynając od 3.1 i muszę powiedzieć, że najszybsza i chyba najsympatyczniejsza była ta pierwsza, choć oczywiście programy były wtedy prostsze. Udana była wersja 98 a na potem o czym wszyscy wiedzą XP. Osobiście dla mnie, szeregowego użytkownika, Vista poza możliwością zobaczenia na ekranie kolejnych otwartych stron uszeregowanych jak domino i zawieszania się co pewien czas nie wniosła wiele. Teraz słyszę że Windows 7 to właściwie Vista tylko pozbawiona kilku dodatkowych podprogramów i wygładzona, co ma uczynić ją łatwiejszą w obyciu. Aha, podobno jeszcze w niektórych wersjach można nią kierować z ekranu dotykowego, taki szacher macher palcami obu rąk na ekranie jak w filmie Raport Mniejszości. Bill Gates upatruje w tym przyszłości komunikowania się z komputerem, ale na miłość Boską, kto to będzie robił na ekranie swojego tradycyjnego desk czy lap topa.

A więc czy ten szum medialny nie jest niczym innym jak próbą wciśnięcia nam kolejnego kontrowersyjnego produktu i zarobienia na tym kolejnych miliardów dolarów?

 Teraz, co to ma wspólnego z wojną w Afganistanie? Otóż odnoszę wrażenie, że podobnie jak, mówiąc potoczną polszczyzną, namotano nam w głowach z cudownością kolejnych wersji Windows, podobnie czyni się to z zagrożeniem muzułmańskim terroryzmem. Czy stanowi on rzeczywiście zagrożenie dla rozwiniętego świata, szczególnie Ameryki? Czy wybór nawiedzonych i amoralnych liderów w tych rozwiniętych państwach, którzy wywołali niezwykle kosztowne wojny w Iraku i Afganistanie a potem „położyli” system finansowy tych krajów nie przyniósł im więcej szkody? Atak samolotami cywilnymi na Trade Center  i Pentagon był najbardziej spektakularnym wydarzeniem w którym zginęło 3 tysiące Amerykanów. Jak wiemy jednak jest on otoczony mgiełką wielce podejrzanych niejasności. Atak na metro w Londynie i pociąg w Madrycie to inne wydarzenia z tej samej grupy choć na mniejszą skalę. Jak się ma to jednak do napaści na podstawie rzekomo fałszywych danych wywiadu, lub raczej sfabrykowanej nieprawdy, na odległy o tysiące kilometrów kraj, który w żaden sposób nie mógł w istotnie zagrozić napadającemu go mocarstwu. Jak się ma do tego zniszczenie struktury tego kraju, zabicie setek tysięcy ludzi, zmuszenie do ucieczki do innych krajów paru milionów obywateli. Podobnie rzecz się ma w Afganistanie. W jaki sposób ci biedni Afgańczycy mogą zagrozić rozwiniętej cywilizacji świata. Cóż, fantazjując  żartobliwie można by ich posądzić, że nie mają nic innego do roboty jak budować kolejny samolot tym razem z dykty, którym polecą zburzyć statuę wolności. Wśród tułających się po świecie wygnańców z własnych krajów dominują właśnie Afgańczycy i Irakijczycy.

 Kiedyś kiedy nie było elektronicznych mass mediów prania mózgów społeczeństwa dokonywano za pomocą krążących wędrowców niosących prawdziwe lub sfabrykowane wieści. Potem była to na skalę państwa struktura administracyjna sprawnie przekazująca informacje a na skalę większą na przykład struktura religijna, której kościoły czy meczety głosiły przekazy łatwo i szybko przekraczające granice państw.  A teraz? Zdajemy sobie sprawę jaka potęga tkwi w tzw. mass mediach i jak łatwo wpływają one na powszechne poglądy.

 Czy wiedząc o tym częściej nie powinniśmy zdawać się na to co nazywamy zdrowym rozsądkiem? Do tego jednak potrzebny jest sprawny umysł i niezbędna wiedza.

 

Prawdziwa afera stoczniowa 11.10.09.

Nasze głodne sensacji mass media mają nowe ścierwo, tzw. aferę stoczniową.
Patrząc z punktu widzenia premiera jest nią fakt, że szef Centralnego Biura Antykorupcyjnego wykrył jakieś poważne nieprawidłowości przy sprzedaży stoczni szczecińskiej i gdańskiej popełnione przez wysoko postawionych członków jego rządu i go o tym nie powiadomił.

Według prezydenta istotę afery stanowią właśnie owe nieprawidłowości członków rządu świadczące o marności rządu i premiera.

Cała reszta społeczeństwa nie ma wątpliwości że wspomniana „afera” to tylko świetna okazja do stoczenia kolejnej rundy bezwzględnej walki do tych dwóch nienawidzących się ugrupowań.

 Dla mnie prawdziwą aferą stoczniową jest co innego. Otóż w szarych, zamierzchłych czasach zaplutej komuny po szerokich morzach i oceanach niosąc chlubę polskiej flagi i kraju który reprezentowała pływały liczne statki Polskiej Żeglugi Morskiej i Polskich Linii Oceanicznych produkowane w właśnie w tych polskich stoczniach w Gdańsku i Szczecinie.

Prawdziwą aferą jest to, że w kraju należącym do Unii Europejskiej a więc dogodnym z punktu widzenia ekonomii miejscu na świecie, w kraju o stosunkowo niskich kosztach pracy, w kraju o długiej tradycji i nadal istniejącej choć zaniedbanej strukturze stoczniowej nie usiłuje się odtworzyć gospodarki morskiej w tym budowy statków. Gospodarka światowa pomimo okresowych zachwiań stale rośnie i stale rośnie zapotrzebowanie na statki, ale z różnych powodów nie my je budujemy.

Czym my się zajmujemy, otóż zajmujemy się tym, aby kolejne będące niegdyś chlubą naszej gospodarki zasoby jak najszybciej sprzedać. Nawet i ta sprzedaż odbywa się nieporadnie. Naszym największym kontrahentem okazała się jakaś podejrzana i nikomu nie znana firma z nad zatoki Perskiej, a sama niedoszła transakcja przyniosła jedynie fiasko i zamieszanie o którym każdy może przeczytać w zachłystujących się tym mass mediach.

 Patrząc na to nieuchronnie nasuwa się skojarzenie z trudnym i dość krótkim okresem Polski przedwojennej. W tym czasie dokonano tak wiele, Centralny Okręg Przemysłowy, Gdynia i wiele innych zrealizowanych projektów. Nie wypada mi oczywiście mówić o zrealizowanych projektach Polski Gierkowskiej.

Uderza brak dalekowzrocznej polityki ekonomicznej nie tylko tego rządu, uderza brak koncepcji.

 Siedzę w Afryce od wielu lat, przyglądam się Afrykanom i znam ich od podszewki. Mamy tyle wspólnego. Oni siedzą przy polnej drodze pod baobabem naprzeciwko wielkiej dziury wypełnionej błotem i z zainteresowaniem i rozbawieniem obserwują wpadające w nią samochody. Nikomu nie przyjdzie do głowy aby tą dziurę zasypać. Postępują w zasadzie logicznie bo stracili by jedyną atrakcję. Analogia w Polsce to w lapidarnym ujęciu z „Tanga” Mrożka „a może byśmy coś zasiali” i bohaterowie siedzą dalej.

 

W hołdzie Obamie 10.10.09

 Wszyscy wypowiadają się o przyznaniu nagrody Nobla Obamie, ja również czuję potrzebę dodania swoich trzech groszy. Większość tych wypowiedzi jest raczej krytyczna, lub wyrażająca wątpliwości.
Uważam że postąpiono słusznie. To prawda, że nie należy tego traktować jako dowód uznania za całokształt dokonań, jednak Obama uczynił coś do tej pory niebywałego.

On, pomimo tego, że jest pierwszym czarnoskórym prezydentem Ameryki, a zatem zdając sobie sprawę, że każde jego posunięcie będzie rozpatrywane w tym kontekście, nie bał się zerwać z wieloletnią złą tradycją tego kraju. Postanowił zakończyć wojnę w Iraku i wycofać stamtąd wojska, zamknąć niechlubną bazę w Guantanamo, zakończyć torturowanie więźniów, rozpocząć na nowo zarzucone negocjacje na Bliskim Wschodzie, rozpoczął rokowania z Rosjanami mające na celu zmniejszenie możliwości wybuchu światowej wojny nuklearnej. Nie zawahał się zadeklarować gotowości rozmów z dotychczasowymi oponentami polityki amerykańskiej takimi jak Kuba, Wenezuela, Iran. Można by przytoczyć tu jeszcze wiele przykładów i szczegółów.

Trzeba dodać, choć nie dotyczy to polityki międzynarodowej, Obama nie bał się rozpocząć przygotowań do wprowadzenia powszechnego ubezpieczenia dla Amerykanów, co jest bardzo nie w smak bogatym towarzystwom ubezpieczeniowym, bo w efekcie obniży to ich dochody. Nawet jego podróż do Danii, aby poprzeć kandydaturę Chicago na miejsce przyszłej olimpiady, choć zakończona niepowodzeniem, świadczy o tym że to człowiek odważny, który dla interesów swojego kraju nie waha się postawić w trudnej sytuacji swojej pozycji. Który prezydent Ameryki w tak krótkim czasie dokonał tak wielu pozytywnych kroków?

 Obama nie cieszy się powszechną popularnością w Polsce, bo odwołał jak by nie mówić kontrowersyjną tarczę, która gwoli naszej naiwności miała nas bronić przed potężnym arsenałem rosyjskim. Obama jest jak to się mówi czarnym prezydentem Ameryki, a my, choć kiedyś Mrożek powiedział, że też jesteśmy murzynami, tylko z białą skórą, nosimy się wyżej i rzucamy na stadionie czarnym piłkarzom banany, aby im uprzytomnić im kim są naprawdę.

 

Tym razem lepiej być bez tarczy niż na tarczy. 27.9.09

 Zaledwie umilkły odgłosy zimnej wojny z Rosją jaką toczyli politycy i mass media wokół 70 rocznicy wybuchu II wojny światowej a już mamy następne depresyjne wydarzenie polityczne, odwołanie tarczy antyrakietowej w Polsce i Czechach.

Polska i Polacy są zmęczeni ciągiem negatywnych wydarzeń politycznych. Chcieli byśmy żyć w kraju ustabilizowanym ekonomicznie ze sprawnie działającym rządem, popularnymi politykami, czuć się bezpiecznie i cieszyć się sympatią wśród innych nacji. Wyraźnie stoi temu na przeszkodzie trwająca od niepamiętnych czasów „wojna na górze”, zdecydowanie złe stosunki ze wschodnim sąsiadem, nie najlepsze z zachodnim i nieustanna cwana i podła propaganda anty-polska prowadzona na świecie przez określone powiedzmy to "koła".

Postawiliśmy w tym Derby na niewłaściwego konia, bo kiedy zmienił się jeździec nasz amerykański mustang pogalopował w przeciwnym do spodziewanego kierunku. Trzeba było postawić na mocnego i stabilnego europejskiego perszerona.

To najwyższy czas aby zrewidować nasze zapatrzenie w kraj nadziei jakim była kiedyś Ameryka obdarzająca nas coca colą, hollywoodzkimi filmami i jeansami. To już nie jest ta sama Ameryka. Ameryką rządzą ludzie (nie myślę o obecnym prezydencie) , którym na sercu nie leży jej dobro , a wiadomego kraju śródziemnomorskiego. Zaplątanie się Ameryki w bezsensowne i niezwykle kosztowne finansowo i prestiżowo wojny w Iraku i Afganistanie też mają to samo podłoże. Narastają w niej napięcia społeczne, powstały uprzywilejowane grupy, które trzymają wszystko w ręku począwszy od banków, mass mediów a skończywszy na armii, amerykańskiej służbie bezpieczeństwa narodowego, włączając w to tą na lotniskach, która nas tradycyjnie gnębi. To samo jest w ciałach ustawodawczych takich jak senat czy kongres. Z drugiej strony odmawia się ubezpieczenia zdrowotnego dla 40% społeczeństwa, tego nadal najbogatszego kraju świata. Ameryka przypomina mi potężnego robota z filmu Spielberga "Transformers" tyle że w tej potężnej i budzącej strach maszynie siedzi mały chytry stworek, który nią kieruje. Kto wie jak to się skończy w dalszej przyszłości, czyżby jakąś formą społecznej rewolucji?

 Co do Rosji to odpowiedzmy sobie, kto nią rządzi – nadal Putin. Kim jest Putin? Byłym pracownikiem KGB, które niezwykle skutecznie indoktrynowało swoich agentów. Drugim źródłem niechęci do Polski i Polaków był kraj, w którym Putin długo przebywał, pracował, nawiązywał znajomości i znając świetnie język nasiąkał kulturą. To Niemcy, które  wiadomo jak nas kochają. Czego można spodziewać się po takiej mieszance wpływów? Wydaje się, że dopóki Putin będzie przy władzy nie ma szansy na prawdziwą poprawę stosunków, a czy nastąpi ona za jego następcy, też wcale nie jest pewne.

Nie mam żalu do Obamy że podjął taką decyzję w sprawie słynnej tarczy. To rozsądne z punktu interesów Ameryki. Do pasji doprowadzają mnie doniesienia naszych mass mediów starające się sugerować, że należy mieć nadzieję na nową tarczę za parę lat. Czy nie potrafimy zachować się jak chociażby Czesi i nie stać wiecznie z głodem w oczach i wystawioną ręką.

Czekamy na ostateczne zamknięcie bazy Guantanamo, uregulowanie konfliktu w Palestynie, wyjście z Iraku a potem z Afganistanu, uspokojenie szczucia przeciw Iranowi. Czy to jednak nie za dużo jak na nowego prezydenta, na dodatek „kolorowego” któremu ten fakt coraz bardziej się wytyka. A to że wszystkie te sprawy leżą daleko od Polski – cóż, „byle polska wieś spokojna” i tak dalej.

 

Najwyższy bieg 9.8.09

Taki jest tytuł bardzo popularnego w Wielkiej Brytanii programu motoryzacyjnego BBC prowadzonego przez Jeremy Clarkstona. Dzięki niemu stał się on jedną z najbardziej popularnych postaci tej słynnej rozgłośni do tego stopnia że krążyły swojego czasu opinie, że powinien się on ubiegać o stanowisko premiera.

Śledzę jego poczynania na ekranie telewizyjnym od dłuższego czasu z mieszanymi uczuciami. Po pierwsze jego jowialne w stylu prezentacje na tle nieco zdezorientowanej publiki, która śmieje się na komendę mają głównie na celu ośmieszenie lub wykpienie pojazdów z innych krajów. Na angielskie z zasadniczych powodów nie poświęca on wiele czasu, gdyż po prostu już ich nie ma. Austin, Morris, Humber już nie istnieją a inne takie jak sztandarowy Land Rover, Jaguar, Bentley, Rolls Royce zostały sprzedane innym zagranicznym firmom. Nawet najbardziej popularny na angielskich drogach Vauxhall to nic innego jak produkowany w Niemczech Opel będący własnością amerykańskiego GM. A więc o czym tu mówić?

Trzeba zatem szukać przyciągających uwagę przeciętnego telewidza sposobów i uciekać się do prowokacji. Do takich należał pomysł wykorzystania niemieckiej inwazji na Polskę dla pseudo reklamy Volkswagena Sirocco, na parę tygodni przed 70 rocznicą tego tragicznego wydarzenia. O czym to świadczy? Ten coraz bardziej otyły mówiący z zadyszką podstarzały playboy za wszelką cenę stara się utrzymać popularność. Wykazuje przy tym kompletny brak szacunku dla blisko 40 milionowego narodu, który stracił w wyniku tej inwazji ponad 5 milionów mieszkańców. To nie jest przedmiot do żartów. Co by było gdyby Polacy zaczęli robić sobie żarty i dowcipy z bombardowania katedry Coventry w stylu komedii” Father Ted” z BBC Entertainment. Wyobraźmy sobie reakcję Anglików na taki filmik. Z Peeneminde startują na Londyn rakiety V2 w locie cyfra 2 zmienia się w W a rakieta przemienia się w reklamowany przez Clarkstona VW Sirocco. Londyńczycy najpierw w przerażeniu uciekają kryjąc się w ruinach zniszczonych kamienic ale potem widząc co leci klaszczą w ręce i tańczą dookoła lśniącego Volkswagena który spadł im z nieba.

 

Dlaczego przegrywamy wszystko co jest do przegrania? 10.5.09

Solidarność była i jest naszą dumą i zbliża się rocznica zmian politycznych do których doprowadziła. Prasę obiega absurdalna wiadomość że skłócony z prezydentem premier zaprasza go na obchody do Krakowa tak jak gdyby prezydent nie mógł o tym zadecydować sam. Jakiś czas temu skończyła się awantura, kto poleci samolotem i kto za niego zapłaci, teraz kolejna parodia.

Nasza chluba Lech Wałęsa zainkasował od kontrowersyjnej anty-europejskiej organizacji podobno sto tysięcy euro za wystąpienie na jej zjeździe i zobowiązał się do cyklu dalszych wystąpień. Jeżeli taka osoba wyprzedaje swoją światową popularność za takie pieniądze, to czy nie traci przy okazji wiarygodności broniąc, jak uważa, swojego nieskazitelnego imienia? Coraz trudniej będzie mu o tym przekonać ludzi.

Są jednak sprawy ważniejsze. Od lat a właściwie od ery Putina mamy fatalne stosunki z Rosją. Mamy powody aby nie kochać Rosji, jej wrogiej Polsce polityki i nieprzyjaznych polityków, ale nie możemy zamknąć oczy na realia. Po pierwsze to nasz najbliższy sąsiad, po drugie to nadal super-potęga militarna, po trzecie to rosnąca potęga surowców energetycznych. W sytuacji kiedy napływają nieoficjalne informacje, że może jest szansa poprawy stosunków, może Putin przyjedzie na rocznicę wybuchu wojny i będzie szansa rozmowy, jacyś idioci palą wieńce na cmentarzu żołnierzy radzieckich. Biorąc pod uwagę jak wielką rolę przywiązuje Rosja do tradycji i przewidując jej reakcję, może to chytrze zaplanowana prowokacja sił trzecich. Jeżeli jednak do tego dodać wypowiedź szefa policji że nie potwierdzono że kilkanaście wieńców zostało podpalonych, to sytuacja jest jak z Mrożka. Prawdopodobnie  były zrobione z krzewu Mojżesza i same się zapaliły.

Mamy już sekretarza NATO i wkrótce będziemy mieli przewodniczącego Rady Europejskiej. Niestety pomimo podgrzewania nastrojów przez mass media tym pierwszym nie jest nasz dzielny minister spraw zagranicznych Sikorski, a i tym drugim, założę się nie zostanie inny Polak.

Skończyła się na szczęście „przyjazna” wymiana poglądów z Niemcami na temat pani Eriki Steinbach i wyciszyła na temat rurociągu północnego. Niemcy dali wreszcie spokój naszym „kartoflom”. Co wymyślą następnego?

Z naszym kolejnym sąsiadem Litwą, choć jest on dużo mniejszy pod każdym względem od pozostałych i od nas, pomimo historycznych więzi atmosfera jest jak najgorsza. Ostatnie spotkanie przedstawicieli obu krajów nie potrafiło nawet uzgodnić wspólnej deklaracji końcowej, nie mówiąc już o dogadaniu się na temat bolesnych problemów polskiej mniejszości na Litwie. To ciężki kwiatek do służbowego kożucha pana Sikorskiego.

Po kolejnych przeprosinach na temat „polskich obozów śmierci” tym razem z CNN, po paru dniach pojawiło się to określenie ponownie w tej samej stacji.

Ludzie! To nie są żadne pomyłki, to celowa akcja robiona przez określoną grupę ludzi, mająca „dać popalić Polakom” psuć im krew i opinię o nich. Nikt jednak o zdrowych zmysłach nie uwierzy, że to Polacy są odpowiedzialni za holocaust. W tym przypadku reguła Ribentroppa nie zadziała. To że to Niemcy zabijali i palili Żydów nie jest tak łatwo wyeliminować z pamięci ludzkości. Czekamy niecierpliwie na kolejne pomyłki! Będą one występować do czasu,  dopóki wreszcie nie zażądamy od odwiedzających Auschwitz, aby to oni zmusili owe stacje do zaprzestania publikowania bzdur a określonego charakteru polityków do ich powtarzania. Należy postawić im warunek. Odwiedziny tak, ale coś za coś. Wykorzystajcie we właściwy sposób to co tu zobaczyliście.

Na temat naszych zwycięstw w piłce nożnej, jak by nie było najpopularniejszym sporcie nie będę wiele pisał, bo wszyscy znają nasze osiągnięcia. Najśmieszniejsze jest to, że nasze mass media podają, kiedy w zagranicznej drużynie jest jeden pan Kowalski, to pisze się "drużyna Kowalskiego" pokonała na przykład Szachtior Donieck, a zapomina się dodać, że Kowalski siedział cały czas na ławce rezerwowych. Cóż trzeba o czymś pisać i to w sposób jak najbardziej sensacyjny, bo to przynosi pieniądze.  Nawet nasza chluba Kubica zjeżdża coraz niżej, ale w tym całym „wesołym miasteczku” może on jest najmniej pocieszny.

 

:) :)