Co mnie to obchodzi (15.4.03)
(Dawne wydarzenia)

Kosowo
Wojna NATO
Wojna Saddama
 Co mnie to obchodzi
 Wyzwolony ze złudzeń
 Ostatnie dni Saddama

 

Powinienem sobie tak powiedzieć, ale nie udaje mi się to. Czuję się zmęczony tą lawiną deprymujących wiadomości z telewizji, staram się od nich uciekać oglądając ciekawy mecz piłkarski lub film, ale nie na długo. Zadaję sobie pytanie, dlaczego tak bardzo mnie to denerwuje. Irakijczycy nie obchodzą mnie więcej niż na przykład Malezyjczycy czy mieszkańcy Peru. Nie czuję specjalnej sympatii do Arabów, a do reżimu Saddama miałem i mam zdecydowanie negatywny stosunek. Cóż jest, więc w tej sytuacji tak szczególnego, że przykuwa to moją uwagę i wzbudza moje emocje. Zastanawiałem się nad tym i doszedłem do następujących konkluzji. To, co dzieje się poza zasięgiem mojego podwórka w przenośnym i dosłownym sensie interesowało mnie od dzieciństwa. Pamiętam, kiedy jako mały chłopak słuchałem z ojcem nadawanych przez Wolną Europę, BBC i Głos Ameryki dramatycznych sprawozdań z tzw. wydarzeń węgierskich. Pamiętam noc latem 1968 roku, kiedy byłem wraz z grupą studentów na południu Polski i odgłos wielu niewidocznych samolotów lecących "wyzwalać" Czechosłowację. Widziałem na własne oczy w tym samym roku zamieszki i bicie studentów na Krakowskim Przedmieściu w Warszawie i miasteczku akademickim w Lublinie. Do dziś mam świeżo przed oczyma widoki z "wczesnej Solidarności" z pod WRN-u w Bydgoszczy gdzie doszło do słynnego pobicia działaczy. Pamiętam napięcie towarzyszące tamtemu okresowi ze słynnym "wejdą nie wejdą". To są moje bardzo osobiste przeżycia wydarzeń, które ukształtowały dzisiejszą rzeczywistość Polski, Europy, przynajmniej tej środkowo-wschodniej. W międzyczasie działy się wydarzenia światowe, wojny koreańska, wietnamska, konflikt kubański, wojna w Afganistanie, kryzys Sueski, wojny w Palestynie i wiele innych wydarzeń. Świat dzielił się zasadniczo na dwa bieguny, szary, siermiężny, czasem beznadziejny - wschodni, w którym przyszło nam żyć i energiczny, kolorowy budzący zazdrość - zachodni. Było coś tam jeszcze między nimi, ale dla większości z nas to było tylko tło. Świat był dwubiegunowy jak niemal wszystko w przyrodzie. Prąd by nie płynął gdyby nie miał znaku plus i minus, to samo odnosi się do magnesu, protonu i neutronu, dnia i nocy. Zdaję sobie sprawę, że to porównania dość odległe i abstrakcyjne, ale coś w tym jest. Dwubiegunowość jest jednym z podstawowych, choć nie jedynym warunkiem zapewnienia równowagi, stabilności. Istnienie przeciwnej strony, która może zareagować równie silnie, powstrzymywało tą pierwszą przed nieodpowiedzialnymi posunięciami. To sprzężenie zwrotne działało skutecznie w niemal wszystkich wielkich powojennych konfliktach. W ostatnich kilkunastu latach świat się bardzo zmienił. Po tych wszystkich wydarzeniach, które doskonale znamy z ostatniej historii została tylko jedna, daleko przerastająca wszystkie pozostałe, ekonomiczna i militarna potęga. Nie było by w tym nic złego gdyby to imperium kierowało się jak dotychczas powszechnie uznanymi i szczytnymi ideami równości, sprawiedliwości, wolności itp. Niestety od pewnego czasu pojawiły się wątpliwości, co do czystych intencji tego kolosa. Dla mnie, choć należę w tym przypadku do mniejszości, wielce kontrowersyjne było już masowe militarne zaangażowanie się tego imperium w Kosowie i Serbii. To już jednak dalsza historia, szczególnie wobec tego, co wydarzyło się w Iraku. To, co wydarzyło się w Iraku przekroczyło najgorsze przewidywania. Ten kolos, który do tej pory zachowywał sie w miarę przyzwoicie stał się nieobliczalny budząc niepokój świata. Jeszcze nie skończył się Irak a już kolos obraca głowę i szuka w pobliżu następnej ofiary, co więcej, ta ofiara już została wyznaczona. To jednak nie szaleństwo, jedynym krajem, który wyniesie z tego pożytek będzie Izrael. To jego lobby opanowało do tego stopnia głowę kolosa, że ten chwilami zachowuje sie jak krowa po zaatakowaniu jej mózgu przez słynnego w ostatnich latach wirusa. Czyżby przyszłość miała być tak, jaka w "chorobie szalonych krów", że krowa padnie a wirus przeniesie sie na inną. W tym przypadku raczej nie. Wirus jest na tyle inteligentny, aby nie zabijać swojego żywiciela, bo drugiego takiego już nie znajdzie. Jest coś jeszcze, co mnie niepokoi. W Polsce reprezentantów tej niezwykle wpływowej mniejszości mamy proporcjonalnie mniej niż w Stanach a mimo to coraz więcej o nich słychać. Polskie mass media o niczym innym ostatnio nie mówią poza tzw. sprawą Rywina. Kto odgrywa w tym teatrze główne role? Rywin, Michnik, Urban. Co ich łączy - to pytanie retoryczne. O co oficjalnie chodzi? O prawo do tworzenia informacyjnych gigantów, które swoimi rozszerzonymi wpływami będą mogły wpływać i kształtować politykę państwa. Kto się temu przeciwstawił - rząd. Kto ponosi teraz straty? Rząd i prezydent. Czym to się może skończyć? Upadkiem rządu, destabilizacją państwa i w końcowym efekcie ubezwłasnowolnieniem tych, którzy przeciwstawiali się podjęciu decyzji o wykupie stacji telewizyjnych. Obawiam się, że to perfekcyjnie i perfidnie skonstruowana pajęczyna, która coraz skuteczniej oblepia ogłupiałe muchy. Boję się, aby w przyszłości przy aprobacie niesłychanie wielkiego brata nie doszło do sytuacji, o której mówią ludzie pamiętający przedwojenną Polskę "wasze ulice, nasze kamienice". Boję się, aby Polska na zachód od Wisły nie zmieniła się w West Bank a na wschód w Strefę Gazy. Może to "nomen omen", ale wówczas obie te strefy połączą w Warszawie Aleje Jerozolimskie.

Skończył się rok 2008, zaczyna się "Szczęśliwy Nowy Rok" i warto spojrzeć wstecz mając w pamięci refleksje pisane pięć lat temu. Co się zmieniło, co poszło w przewidywanym kierunku a co nas zaskoczyło. Wydarzeniem numer jeden ostatniego roku a nawet ostatnich kilku lat jest dokonujący się na naszych oczach i pogłębiający się kryzys Ameryki który pociąga za sobą w "czarną dziurę" cały świat. Przypomina to sytuację z 1929 roku której efektem tzw. wielkiego kryzysu było powstanie ruchów narodowo-socjalistycznych w krajach Europy, dojście do władzy Hitlera i w efekcie druga wojna światowa. Jak mogło do tego dojść, że w najbogatszym i najpotężniejszym kraju świata, posiadającym największą ilość laureatów nagrody Nobla w dziedzinie ekonomii, najbardziej rozwiniętą technikę komputerową, najbardziej renomowane instytucje oceniające stopień zaufania banków, nastąpił taki krach finansowy. Stopień zaskoczenia można by porównać do zaskoczenia świata upadkiem wydawało by się wszechmocnego Związku Radzieckiego z jego Blokiem Wschodnim. To znowu potwierdza regułę że nic nie jest wieczne.
Nasza wiedza o świecie powstaje w większości na bazie tego co słyszymy i tego co widzimy w tzw. środkach masowego przekazu a więc gazet, radia i telewizji. Jesteśmy więc zdani na to co ktoś nam podsuwa, czasem natrętnie i prawie nie mamy sposobu aby to zweryfikować. Prawie, bo jednak jest na to choć niedoskonały sposób, ale wymaga on czasu i zaangażowania. Po prostu należy śledzić i porównywać wiadomości z różnych źródeł. I tu należy się chwała Internetowi. Pozwala on na dostęp do niezliczonej ilości formalnych i nieformalnych informacji. Możemy go zapytać o to co nas naprawdę interesuje i pozwala to nam weryfikować informację płynącą z masowych źródeł przekazu.
A teraz wracając do tego co stało się w Ameryce. Końcowym efektem jest utrata pracy przez wielu Amerykanów, miliardowe straty gospodarki, przy okazji wykryte afery finansowe jak ta Madoffa na rekordową sumę 50 miliardów. Czyżby był to początek końca Ameryki? Zamieszanie w świecie finansowym zostało spowodowane tym że sznurki gospodarki amerykańskiej znalazły się w rękach bezwzględnych malwersantów którzy umknęli w jakiś sposób kontroli. Z drugiej strony od lat obserwujemy obniżanie się konkurencyjności produktów amerykańskich. Jak długo można podbijać świat gumą do żucia, jeansami, coca-colą czy produktami Hollywood. Samochodów amerykańskich prawie nikt nie chce kupować w świecie a nawet sami Amerykanie wolą niemieckie czy japońskie. Boeing ostatecznie przegrywa z europejskim Aerobusem, GPS - system który będzie wkrótce wprowadzony przez Europę z komercyjnego punktu widzenia będzie dużo lepszy niż amerykański, Ameryka jeszcze trwa na czele w świecie oprogramowania ale niektóre wielkie firmy już dostają zadyszki. Ameryka jest nadal niekwestionowanym liderem finansowym i militarnym świata ale konkurenci powoli rosną (Chiny i Indie).