Wielkanocny zwiastun (24.04.2011)

(Z pamiętnika)

 

Moje pierwsze spotkanie z Afryką
Krzyż Zasługi *
Sympozjum w Amsterdamie*
Boże Narodzenie
Wypad do stolicy
Zanzibar
Spotkanie z Prezydentem Tanzanii
Wakacje 2002
Wspomnienie
Wielkanocny zwiastun
Przyjdź i pomóż nam
Charaktery
Medal im. Alberta Schweitzera
Kongres Afrykanistyczny
Kontrowersyjna decyzja
Moje Haiti

 

 

Była Wielkanocna sobota, rano. W pewnej chwili przez okno usłyszałem dochodzące z oddali podniecone głosy sporego tłumu ludzi co wzbudziło moje zainteresowanie. Postanowiłem sprawdzić co jest tego przyczyną i udałem się na miejsce skąd gwar dochodził. Zanim tam dotarłem spotkani na mojej drodze podekscytowani ludzie poinformowali mnie, że wczesnym rankiem siedzący wysoko na drzewie zbieracz soku z palmy, który służy do produkcji lokalnego piwa pombe dostrzegł w trawie niezwykłe, bardzo rzadkie zwierzę zwane po suahili Kakakuona. Kaka to brat a kuona to widzieć a więc coś jak dostrzeżony brat. Już sama nazwa była dziwna ale kiedy dotarłem na miejsce zwierzę okazało się jeszcze dziwniejsze.

Leżało obwinięte wokół drzewa i przykryte pieczołowicie przez ludzi jakąś płachtą co jak mi powiedzieli miało chronić je przed nadmiernym hałasem. Poprosiłem aby zdjęli płachtę co uczyniono bardzo ostrożnie i delikatnie i oczom moim ukazało się zwierzę, którego nigdy przedtem nie widziałem, nawet na obrazku. Ciało jego było długie na około metr i miało średnicę około 30 cm. Całe pokryte było łuską przypominającą kształtem łuski szyszki sosny, ale dużo większą. Zwinięte zwierzę niestety chowało głowę i ogon. Od razu zwróciło moją uwagę, że tłum ludzi mimo pewnej ekscytacji niespotykanym zjawiskiem traktuje zwierzę dobrotliwie a nawet z pewnym szacunkiem. Zaczęto mi zaraz wyjaśniać skąd to się bierze. Otóż zwierzę jest niezwykle rzadkie i wielu ludzi szczególnie młodszej generacji nigdy go nie widziało a starszym zdarzyło się je widzieć najwyżej raz, lub dwa razy w życiu. Ci właśnie starsi informowali, że zwierzę pojawiając się ma specjalną misję. Od pokoleń wierzą, że jest to posłaniec przynoszący wieści i wróżby dotyczące przyszłości.

Dlatego też na rozłożonej macie przygotowuje się leżące na jej brzegach miseczki z różnymi rodzajami zbóż, orzeszków itp. Jeżeli zwierzę zbliży się na przykład do miseczki z ziarnami kukurydzy to będzie to oznaczało jej urodzaj w nadchodzącym sezonie. Na innym brzegu maty leżą różne narzędzia w tym także siekiera i maczeta. Jeżeli zwierzę najpierw podejdzie do tego typu przedmiotów będzie to oznaczało że można spodziewać się jakichś walk lub wojny.

Zwierzę nadal leżało obwinięte wokół drzewa i nie decydowało się na jedzenie rozłożonych przed jego nosem różnych potraw, ryżu, rybek daga, i innych lokalnych przysmaków. Ludzie twierdzili, że o ile zwierzę się ruszy i dokona wróżby nastąpią rytualne tańce, aby uczcić to niebywałe wydarzenie. Następnego dnia w Wielkanocną niedzielę po kościele poszedłem aby zobaczyć co stało się ze zwierzakiem. Napotkany na miejscu człowiek z pewnym zawodem w głosie powiedział, że późnym wieczorem zwierzę sobie poszło bez spełnienia wróżby. Prawdopodobnie zostało znalezione przypadkowo i tym razem nie miało celu przekazania przepowiedni.

Znając jego tanzańską nazwę sprawdziłem w Internecie, że angielska nazwa tego zwierzęcia brzmi Pandolin a po polsku Łuskowiec, żyje on nie tylko w Afryce ale także w Azji a jego pożywieniem są owady.

Odnalazłem także zdjęcia jego całej sylwetki.

Pomimo tej dozy realistycznej informacji pozostałem pod wielkim wrażeniem nie tylko wyglądu niespotykanego dotąd zwierzęcia ale także jego intrygującej roli w wierzeniach Tanzańczyków.