Spotkanie z Prezydentem Tanzanii
(Z pamiętnika)

Moje pierwsze spotkanie z Afryką
Krzyż Zasługi *
Sympozjum w Amsterdamie*
Boże Narodzenie
Wypad do stolicy
Zanzibar
Spotkanie z Prezydentem Tanzanii
Wakacje 2002
Wspomnienie
Wielkanocny zwiastun
Przyjdź i pomóż nam
Charaktery
Medal im. Alberta Schweitzera
Kongres Afrykanistyczny
Kontrowersyjna decyzja
Moje Haiti

 

Spotkanie z Prezydentem było nieplanowane. Siedemdziesiąt kilometrów ode mnie na zachód w Masasi znajduje się Misja Salwatorianów, z których wielu jest Polakami. Są tam także przedstawiciele innych nacji jak Amerykanie, Irlandczycy, ale wśród obcokrajowców przewagę stanowią Polacy. Mimo niezbyt dużej odległości i dobrej drogi widujemy się niezbyt często. Większe święta stanowią zawsze dobrą okazję do odrobienia zaległości. Tak też się stało podczas Bożego Narodzenia. W parę osób włączając w to pracującego u nas parę miesięcy ortopedę Andreę, postanowiliśmy w pierwszy dzień świąt odwiedzić zaprzyjaźnioną misję. Po ponad godzinnej jeździe po niezłej asfaltowej drodze, co tu należy do rzadkości ujrzeliśmy po prawej stronie drogi wypiętrzające się wielkie, owalnego kształtu skały, przypominające kształtem słynną "głowę cukru" z Rio de Janeiro. To znak, że Masasi już blisko. Wkrótce potem wjechaliśmy do niezbyt urokliwego miasteczka, trochę przypominającego zabudową zaniedbane miasteczka z westernów. Jedyną wizualną atrakcją były wspomniane u podnóża zielone a w górnej części skaliste strome wzgórza. Dwa skręty w prawo i wspinamy sie po drodze wiodącej do misji. Przejeżdżamy bramę i na podwórku widzimy nieco więcej niż zwykle samochodów. Pytam Tanzańczyka, który pojawił się na dźwięk naszego samochodu skąd tyle pojazdów. Z przejętą twarzą poinformował nas, że to właśnie Prezydent Mkapa odwiedza misję i jest w tym czasie lunch. Nie chcąc być natrętem powiedziałem moim współtowarzyszom podróży, że w tej sytuacji wracamy. Poprosiłem tanzańskiego dozorcę, aby powiadomił znajomych misjonarzy, że przyjechaliśmy, ale w takiej sytuacji nie chcemy przeszkadzać. Moi współtowarzysze nie podzielali mojego poglądu a wkrótce wrócił dozorca z prośbą abyśmy nie odjeżdżali, poczekali tylko na koniec posiłku a potem wzięli udział w poobiednim drinku. Tak też się stało. Okazało się, że misjonarze byli już nieźle zmęczeni grzecznościowymi rozmowami z szanownym gościem i przyjęli nasz przyjazd, jako zbawienie. Prezydent Mkapa okazał sie mimo niepozornego wyglądu sympatycznym i bezpośrednim rozmówcą. Opowiedział, co mnie zdziwiło, że zwiedził Polskę jeszcze zanim został prezentem, od Bałtyku do Tatr. Zna i pamięta nie tylko nazwy wielu polskich miast, ale także smak polskiego piwa Żywiec, którego nazwę poprawnie potrafi wymówić. Prezydent pochodzi z wioski położonej nieopodal Masasi. Tu mieszka jego rodzina i tu, co roku spędza Święta Bożego Narodzenia. Do corocznej tradycji należą też w tym czasie odwiedziny u zaprzyjaźnionych Salwatorianów.

 

 

 

Na zakończenie zrobiliśmy sobie z prezydentem, jego żoną, biskupem, siostrami i misjonarzami oraz innymi gośćmi pamiątkowe zdjęcie.